Z jednej strony wiem, że pani Iza jest w ciężkiej, stresującej sytuacji, ale z drugiej strony ile razy jeszcze, dla dobra kotów, będę musiał znosić podobne zachowania.
Poza tym dobro kotów ja widzę często jednak inaczej niż pani Iza i na tym tle dochodzi do spięć.
Dla mnie priorytetem jest wyleczenie, odrobaczenie, zaszczepienie, socjalizowanie i wyadoptowanie kociąt i w imię tego priorytetu - jeśli brakuje czasu - warto byłoby np. kilka razy nie gotować ryby z makaronem (skoro to takie czaso i pracochłonne), a dać kotom suchego (zwłaszcza w obliczu wygranej w krakvecie), i znaleźć czas na zajęcie się kociętami.
W sprawie kotki z działek (do sterylizacji) pani Iza skontaktowała się ze mną wczoraj za pośrednictwem wspólnej znajomej. Więc nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Bo na ten moment to wygląda mi na to, że pani Iza oczekuje: że zabiorę od niej kolejne kociaki, że będę łapał i woził kotki na sterylizacje, że będę przywoził karmę i prosił innych, żeby ją wpierali, oczekuje też, żeby dać jej święty spokój i nie zawracać głowy prośbami o rozliczenie wpływów na konto, o zdjęcia wirtualnych podopiecznych, o jakieś opisy itp.
Bardzo mi przykro, że musicie to czytać, ale w tym momencie po prostu nie wiem co przyszłość przyniesie,
W tej ostatniej rozmowie, gdy zarzuciła mi, że mam wszystko gdzieś, że śpię sobie do 12 (co niestety nie jest prawdą), że pod moim nosem umierają ludzie, wyczuwałem naprawdę bardzo negatywne emocje - taką złość, agresję, zazdrość.
Zmieniając temat - kotki na działkach niestety nie udało mi się złapać - ani wczoraj, ani dzisiaj rano.
Natomiast wczoraj do nowego domu zawiozłem biało- rudą kotkę, którą wraz z trójką rodzeństwa wzięliśmy na tymczas od p. Izy.
Myślę, że udało się dla niej znaleźć naprawdę dobry dom, będzie dobrze karmiona, wysterylizowana, będzie miała opiekę weterynaryjną i na pewno dużo uczucia od nowych opiekunów i ich córeczki.
Kotka przed wyjazdem do nowego domu:
