Żyjecie? My żyjemy, choć nasz wątek mocno podupadł. Czasu brak na wszystko. A mówią, że nauczyciel to pracuje 2 godziny dziennie (i jeszcze zarabia ponad 4.800, jak mnie poinformował z okładki ulubiony dziennik Polaków). Chciałabym.
Dziecko rośnie, Tośka też rośnie (tylko wszerz), a Klara nic nie rośnie, chuda jak zawsze, właśnie leży mi na kolanach. Ogółem nasza mała stabilizacja. Wczoraj w sklepie stwierdziłam, że chyba dawno nic nie kupowałam, bo ceny podejrzanie inne, niż przywykłam. I zamiast kupić co chciałam, wzięłam coś podobnego.
TŻ oszalał i szuka kota. Niby dla mnie na urodziny (w kwietniu), ale ma być JEGO. Kocur, duży, najlepiej młody, żeby jeszcze przywykł do małej i tych naszych kocich księżniczek. Młody, czyli może mieć kilka lat

Ponoć już dzwonił kilka razy, ale go wyśmiali - nie spełniamy warunków albo ogłoszenie nieaktualne. Ja też go wyśmiałam, bo do tej pory to wszystkie koty znajdowały nas, a nie na odwrót. Z wyjątkiem Maćka, ale biedny nie był z nami długo. W sumie to tż-ta rozumiem - jeden facet plus cztery baby w domu, też bym chciała towarzysza swojej płci. Zobaczymy.
Pozdrawiam wiosennie (u nas za oknem piękne słońce)
