zadzwoniłam do kaprys żeby się wyżalić, ale ona nie dała mi nawet dokończyć zdania i powiedziała: "to trzeba tego ostatniego złapać? dobra, będę po ciebie po pracy". cóż było robić...
Wyskoczyłam w biegu z samochodu, bo zobaczyłam tego malucha samego na trawniku - udało się zajść mu drogę i po chwili miałam ją w garści. Potem próbowałyśmy namówić kotke na wejście do transportera, ale nic z tego nie wyszło.
Odbieranie kociąt kotce, która na to patrzy, atakuje i cały czas miauczy do maluchów jest straszne.
Ale oczy tych małych też już wymagają interwencji natychmiastowej...
na razie są odpchlone, odrobaczone i zakraplam im oczy. Wieczorkiem damy antybiotyk.
Wszystkie 3 złapałam w ręce, są przyjazne i proludzkie. Jutro odwiozę je do klatki w lecznicy
SZUKAJĄ PILNIE DT!