Zarówno wczorajsze, jak i dzisiejsze nocne czatowanie z klateczką nic nie dało. Już byliśmy we wszystkich porach nocy, ani widu, ani słychu. Wczoraj jeszcze wystawiliśmy walerianę - i NIC

No co tu jeszcze można wymyśleć?
Już 20 stron wątku się zrobiło... A więc skrótowo:
13.04 - Finio zaginął
13.04-14.04 poszukiwania nocne, a raczej nawoływania, 14.04 - pierwsze przeszukanie strefy zero, osiedle oplakatowane
15.04 - zawiadomieni najbliżsi weci, nocne posiedzenie na terenie domu
16.04 - przeszukanie zachaszczonego "ogrodu" z sekatorem, sporo fałszywych alarmów, rozwieszone i powrzucane do skrzynek pocztowych 50 plakatów
18.04 - wizyta w schronisku, spotkanie z panią karmicielką
19.04-20.04 czaty nocne codziennie, ogłoszenia na stronie schroniska i na kociamama.pl, wysłałam pw do forumowiczów z Łodzi - parę osób odpisało
21.04 - poszukiwania w terenie z pomocą dziewczyn z forum
22.04 - 25.04 - nocne akcje z walerianą, próbowałam z wahadełkiem, ciągle fałszywe alarmy telefoniczne...
26.04 - zaskoczyliśmy wieczorem przy jedzonku jakiegoś niezidentyfikowanego kicura, który momentalnie zwiał, ubarwiony był podobnie do Finia
27.04 oczywiście kicianie wieczorkiem, sesja z panią karmicielką - niestety nic nowego, poza tym czarujemy żeby Finio wrócił
30.04 - przeszukaliśmy piwnicę w bloku w którym mieszka pani karmicielka oraz pierwsza noc z klatką-łapką, telefon z Tkackiej
2.05-4.05 każda nocka z klateczką...
...i tak minęły 3 tygodnie
Mnóstwo fałszywych alarmów, większość godzin nocnych spędzona na poszukiwaniach, rozlepione/rozwieszone/powrzucane w sumie ok. 150 plakatów, itd.itd.
Za okazaną pomoc wszystkim DZIĘKI.
Najgorsze/najdziwniejsze/najlepsze w tym wszystkim jest to, że Finia praktycznie nikt nie widział. Jakby się rozpłynął. Schował się tak, że nikt go nie znajdzie.
Już zaczynam się wdrażać do nocnego trybu życia...
