Jus
noo, anegdotka jak anegdotka - w zasadzie odkąd Pani Doc uratowała Mrufce życie w zimie, każda wyprawa Mruf do niej to nei złe przedstawienie.
Najpierw kota wyje całą drogę w samochodzie - zakopana po same uszy w ręczniczek, który włożyłam jej do transportera - niedobra ja, włożyłam mały zamiast kąpielowy

i kota jednak trochę było widać
U Pani Doc Mrufcię wyciąga się z transportera metodą rozmontowanir góry transportera od jego spodu

, bo inaczej zapiera się wszystkimi pięćdziesięcioma łapami.
Posadzona delitaknie na stole Mruf dokonuje kilku rozpaczliwych prób powrotu do - nawet rozdemontowanego - transportera. Na szczęście, choć silna, jest niewielka (konsekwentnie waży 3,80

), więc w delikatnym, acz żelaznym uścisku Pani Doc dochodzi do wniosku, że chyba nie da rady

.
No to zaczynają się efekty wokalne

. Mruf włącxza syrenę o różnym natężeniu, barwie i wysokości dźwięku, w zależności od tego, czy Pani Doc zagląda w ząbki, oczki, czy pod ogonek - inaczej jeszcze brzmi to przy obmacywaniu jelitek i wątróbki, a zupełnie inaczej przy sprawdzaniu, czy nie istnieje jakaś neurologiuczna nadwrażliwość na całej długości kręgosłupa.
Po tym skrupulanym badaniu Mruf obdarza Panią Doc (która traktuje ją ze stanowczą delikatnoscią, ale i z szacunkiem dla jej potencjału

) wulgarną wiąchą, ląduje w transporterze i dla odmiany zakopuje się w kocyk

.
No.
Efekty dźwiekowew warto usłyszeć, naprawdę. A sierści ze stresu zgubiła chyba z worek

.
Przyczyna tak dokładnego zbadania - próba ustalenia po raz kolejny, czy jej schizy ni emają podłoża fizjologicznego. I, podobnie jak rok temu - werdykt - zdrowa jak kuń (Sib, nic do Twojego Konia nie mamy

). Po prostu psychika siada...
Podejrzenie - spaczone zachowani astadno-terytorialne. No bo ta psycholka sama jest smutna, z innymi kotami żyje źle, no dogódź tu kotu.
Rady - na psychotropy prawdopodobnie nie zareaguje (choć będą one ostatnią deską ratunku), bo nic nie dała ani amitryptylina, ani diazepam. Trzeba będzie jeszcze raz wysupłać kasę na wizytę u pani dr Irackiej (moze powie nam coś nowego, w końcu od ostatniej wizyty u niej w życiu Mruf się sporo zmieniło), na pewno musimy się też szarpnąć na feliwaya.
Pani Doc zasugerowała też... przeprowadzkę

. Na takiej zasadzie, ze na nowym terenie terroryzmy terytorialne Mruf mogłyby (mogłyby!) ustąpić miejsca poczuciu wspólnoty z Soplem i Pesto (choć na Mazurach z Nicią to nie zadziałało...).
A że być może będzie taka możliwość - kto wie, może się faktycznie przeprowadzimy... 