Wiecie co?
Ja chyba przestanę go męczyć.
Tak sobie myślę i myślę od rana i postanowiłam, że wrócimy do normalnego jedzenia.
Bo:
- Kaszmir musi mieć siłę aby walczyć z tymi wstrętnymi choróbskami, a jak nie będzie jadł albo będzie jadł symboliczne porcje to nic z tego.
- Kaszmir jest strasznie wyniszczony i mimo chorych nerek bardzo potrzebuje białka do budowy mięśni, które są już praktycznie w zaniku.
- Kaszmir BARDZO CHCE jeść mięso. A tak niewiele mu już w życiu przyjemności zostało. Ciągle tylko tabletki - zastrzyki - tabletki. A mięso on jeść kocha. W końcu w walce z chorobą niebagatelną rolę odgrywa
samopoczucie pacjenta i to czy on sam chce żyć i walczyć. Nie mogę mu odebrać wszystkiego.
Reasumując będziemy dawać kotu to co kot lubi. Oczywiście bez jakichś tam kiełbas i innych przyprawionych specjałów, ale nie będziemy ściśle przestrzegać paskudnej diety. I nie będziemy mieli potwornych wyrzutów sumienia. Bo za każdym razem jak ktoś zbliża się do lodówki biedny kotecek biegnie z nadzieją w oczkach i zawodzi, prosi i krzyczy a tu nic.
No i zrobię sobie przyjemność - on tak cudnie wygląda przy misce kiedy z takim apetytem (zachłannością nawet) pałaszuje to nieszczęsne mięso
Iwciu, ale tak na wszelki wypadek wyślij mi proszę jeśli możesz odrobinkę dosłownie tego Hills'a. Może zaskoczy?