Słupek pisze:Róziu - biegaj z ogonkiem do góry za Tęczowym Mostem.
Malutka ... [*] ...
Mirkaka - płaczę razem z Tobą. I przytulam mocno.
I przypominam sobie Rózię, jeszcze bezimienną wychudzoną szmatkę w lecznicy i patrzę na zdjęcia z Jej domku, który stworzyłaś.
Nie zawiodłaś. Byłaś dla malutkiej wspaniałą opiekunką. Dziękuję Tobie bardzo za te miesiące, które jej podarowałaś.
Odeszła kochana, nazwana, u siebie.
Kurczę, to niesprawiedliwe.
Tylko że odeszła bezsensowną śmiercią. To był zdrowy, zadbany już kotek, gdyby nie sterylka żyłaby i rozrabiała dalej z Antosiem. Ja jej zafundowałam sterylkę. Ona w chorobie była taka kochana, tak mruczała , jak tylko mnie zobaczyła to mruczała, pozwalała się tulić , głaskać . W lecznicy pod kroplówką jak ją głaskałam to mruczała, mimo że była umierająca. Daliśmy jej cieplutką kroplówkę, jej ciałko zagrzało się, chociaż leżała bezwładnie, nadzieja była.Płyn w brzuszku nie wiem dlaczego się zebral.Wet coś tłumaczył ale nie pamiętam. Ale nie to było przyczyną śmierci tylko zatrucie mocznikiem, on poraża system nerwowy o oodechowy. To było zatrucie , nerki przestały pracować i nie podjęły pracy po kroplówkach. Tylko dlaczego przestały pracować? Myślę że po narkozie. Gdyby diagnoza postawiona była wcześniej to można było jej zregenerować, ale myśmy jej zafundowali kolejną narkozę.
Dziwi mnie tylko że weci po jej pierwszych wymiotach nie zrobili badań krwi. Zasugerowali się tylko niedrożnością jelita. Ale jeżeli przy niewydolności nerek objawy są takie same, powiedzial mi to wet na dyżurze nocnym , to tamci weci też powinni to zbadać. Zagapili się . Niedrożność też byla, ale można ją było przed kolejną operacją kilka dni podleczyć - nerki- i dopiero wykonać kolejną operację. Nie wiem , to moje spekulacje, może tych nerek i tak nie dałoby się w ciągu kilku dni podleczyć. Chociaż wet na dyżurze tak sugerował. To wszystko są koledzy, jeden drugiego broni i kryje.
Jestem strasznie rozżalona, bardzo dużo dałam z siebie Rózi. Wyciągnęłam ja z doła w którym byla, wyprowadziłam na prostą, a potem zafundowałm jej śmierć. To nie był kotek chory, tylko zdrowy. Cholerna sterylka.
Brak słów.