Miałam dzisiaj na rano wizytę u okulisty, więc wstałam i poszłam się od razu myć do łazienki, a potem robić śniadanie. Wchodzę z powrotem do pokoju po pół godziny, a tam Malaga na parapecie trzyma w zębach łańcuszek od rolety i go ciamka - na mój widok puścił go szybko i zwiał. Ja patrzę, a łańcuszek oczywiście przegryziony - przy czym to mnie w sumie obeszło, bo sama go co jakiś czas zrywam - gorsze było to, że zniknęła ta sprzączka łącząca dwie części łańcuszka (coś w tym stylu, tylko ja miałam większe klik). Przeszłam na kolanach cały pokój, poświeciłam pod łóżkiem latarką - no nie ma, czyli zjadł, może nawet z kawałkiem łańcuszka! Dorwałam go, przemacałam mu cały brzuch wzdłuż i wszerz, ale nic nie wyczułam - za to jak tylko puściłam Malagę to pędem pobiegł do kuwety i zrobił qpala - widocznie ponaciskałam w dobrych miejscach.
Pomyślałam, że może gdzieś to mu tam utknęło, bo to jednak duża plastikowa część, więc postanowiłam pójść po parafinę i potem zadzwonić do wetów z pytaniem, co robić. Wróciłam do domu z apteki, ale stwierdziłam, że zanim zaalarmuję wetów, to jeszcze raz przejdę na kolanach pokój. I co? Znalazłam obie części spinki zakamuflowane pod postawą drapaka.
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam na ich widok.
Za to Malaga wcześniej uciekał przede mną pod fotele i krzesła, bo wiedział, że źle zrobił i jestem zła. Natomiast teraz ma chyba etap przepraszania, bo nachalnie barankuje mi rękę, wtarabania się na kolana i łasi, patrząc tymi swoimi ślepiami.
Że tak powiem, kochane kłopoty.
A tak swoją drogą, na przyszłość. Gdyby jednak okazało się, że zjadł tę plastikową część i jej nie wypróżnił to czy parafina jest wskazana czy źle pomyślałam? I na 4kg kota ile powinno się tej parafiny podać, żeby pomóc, a nie zaszkodzić?



w kwestii parafiny nie wypowiem się,bo nigdy moje koty które u mnie były nie potrzebowały takiej ingerencji,ale od czego są inne miauowe ciotki 



(AMY 
















