


Dorwałam go, przemacałam mu cały brzuch wzdłuż i wszerz, ale nic nie wyczułam - za to jak tylko puściłam Malagę to pędem pobiegł do kuwety i zrobił qpala - widocznie ponaciskałam w dobrych miejscach.

Pomyślałam, że może gdzieś to mu tam utknęło, bo to jednak duża plastikowa część, więc postanowiłam pójść po parafinę i potem zadzwonić do wetów z pytaniem, co robić. Wróciłam do domu z apteki, ale stwierdziłam, że zanim zaalarmuję wetów, to jeszcze raz przejdę na kolanach pokój. I co? Znalazłam obie części spinki zakamuflowane pod postawą drapaka.

Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam na ich widok.

Za to Malaga wcześniej uciekał przede mną pod fotele i krzesła, bo wiedział, że źle zrobił i jestem zła. Natomiast teraz ma chyba etap przepraszania, bo nachalnie barankuje mi rękę, wtarabania się na kolana i łasi, patrząc tymi swoimi ślepiami.

Że tak powiem, kochane kłopoty.

A tak swoją drogą, na przyszłość. Gdyby jednak okazało się, że zjadł tę plastikową część i jej nie wypróżnił to czy parafina jest wskazana czy źle pomyślałam? I na 4kg kota ile powinno się tej parafiny podać, żeby pomóc, a nie zaszkodzić?