» Śro gru 29, 2004 14:56
Przed chwilą weszłam na forum.
Zdążyłam przeczytać w wątku na temat niechcianej ciąży, jak rokko podaje mnie tam za modelowy przykład nieodpowiedzialności... i podkreśla, jak ŚWIADOMIE igrałam z życiem mojego kotka.
Do tego dodaje jeszcze, jaką gram biedotkę, bo wszyscy żałują mnie, zamiast Dzidka...
JESTEM winna!
CZUJĘ SIĘ winna!
Wiele znaczy dla mnie Wasze wsparcie, ale takie są FAKTY- ulubione słowo rokko.
I nic tego nie zmieni.
Tylko niech mi rokko nie pisze z ironią, że jakiś nowy kotek z pewnością się niebawem u mnie pojawi. Kocham koty i nie wyobrażam sobie domu bez nich, ale boję się nawet myśleć, że wezmę nowego kota, którego potem przygniotę w łóżku i zabiję, albo wyjdę na pięć minut i pozwolę, żeby zrzucił na siebie wrzątek, albo otworzę lufcik i się powiesi...
Uwierzcie mi, nie upajam się teraz tym, jak mnie wszyscy żałują- myślę tylko o Dzidku, o tym jak ktoś uratował mu życie, jaki był malutki i bezbronny, jak zasługiwał na dobry dom i jak go zawiodłam...
Na koniec chcę jeszcze napisać na temat mojej "świadomości" na temat kwiatków doniczkowych.
Świadomie pozbyłam się z domu filodendrona, yuki i bambusów. Została 30-cm dracena i małe kaktusiki. Stały na parapecie. W momencie, gdy Dzidek nauczył się wskakiwać na parapet i zauważyłam, że lubi trącać łapkami liście draceny, od razu przestawiłam ją na ok.2-metrową szafę, samotnie stojącą, bez innych mebli w pobliżu.
We wcześniejszych postach pytano mnie, czy aby Dzidek nie podtruwał się draceną od dawna- na pewno nie- nie miał szans tam wchodzić.
Niemniej jednak, to moja wina i tylko moja, że tego dnia poprzesuwałam meble, żeby dokładnie posprzątać. I to moja wina, że je tam zostawiłam i wyszłam z domu na parę godzin. Tak więc rokko ma rację, oskarżając mnie o nieodpowiedzialność. Zupełną rację.
Tylko boli mnie, że tak zażarcie atakuje mnie gdzie się da, nawet w postach z tym niezwiązanych... bo nie patrzyłam z uśmiechem tygodniami, jak mój kot pasie się trucizną. To jest niesprawiedliwość...
Muszka & Miszka