Przed pracą zapakowałam małą do transportera i zawiozłam do garażu. Chyba nie była tym zbyt zachwycona ponieważ od razu położyła się do pudełka i tylko obserwowała Staruszkę z Maleńtasem. Wczoraj jeden z domowników zwrócił się do mnie wymownie: "Kot w piwnicy miauczy, pewnie chce już wyjść na dwór"

Aż mną telepie jak słyszę takie teksty

Oni uważają, że gdyby kociaki siedziały w piwnicy zrobiłabym im wielką krzywdę bo przecież tam mają Staruszkę, mogą się wybiegać, wybawić... Ale gdy mówię o drugiej stronie medalu - psy, dzieciaki, samochody to zachowują się jakby tego nie słyszeli. Jak mam znaleźć dom kociakom skoro nie wiem czy jutro jeszcze je zastanę

Straszna jest ta niemoc, straszna i przygnębiająca. Malutka w piwnicy, mimo, że była sama a ja przychodziłam kilka razy dziennie na krócej czy dłużej, nie zachowywała się jakby było jej źle. Może było jej trochę smutno i nudno, ale bawiła się sama (chyba że ja się przyłączałam), spała gdzie jej się podobało, wszystkie potrzeby lądowały w kuwetce, jadła z apetytem. Gdy wchodziłam i pytałam "Słoneczko, gdzie jesteś?" zawsze miauknęła cieniutkim głosikiem jakby chciała powiedzieć "Tutaj"

. Ona jest taka pocieszna i kochana, spokojna. Z ufnością patrzy w oczy.
Smutno mi bardzo, że nie mam gdzie ich umieścić

One naprawdę zasługują na jakiś ciepły i bezpieczny kącik...