Pleiades, jakbym slyszala o mojej syjamskiej Wampirzycy sprzed pol roku...
A ostrzegano mnie, ze syjamy maja charakterek (o slodka naiwnosci, myslalam, ze ja sie znam na kotach...). Powaznie zaczynalam juz watpic w to, ze moja kote da sie "wychowac", gryzla, drapala i kopala w najmniej oczekiwanych momentach, za nic miala wszelkie proby zapanowania nad nia. Wyrzucanie kota z lozka, do drugiego pokoju pomagalo tylko na pare minut, odgryzanie sie kota tez przerabialismy.
Trzeba bylo duuuzo cierpliwosci, zeby pokazac kotu, ze czegos sobie nie zyczymy i w wielu wypadkach dalismy za wygrana, ale w gruncie rzeczy kocia z czasem baaaardzo sie uspokoila - po prostu dorosla i przestala szalec. Z czasem uznala tez, ze to my rzadzimy w domu (mimo, ze ciagle potrafi kopnac - ale przynajmniej widac wczesniej, ze jest niezadowolona). Ciagle potrafi tez zlapac ostrzegawczo zebami za reke kogos, kogo nie zna (nie ma rady, ostrzegamy wszystkich gosci).
W naszym przypadku pomoglo zapanowac nad kotem przytrzymywanie na sile przez minute-dwie w momentach jej szalenstwa (kiedy zaczynala pokazywac, ze to ona rzadzi), tak, zeby pokazac kotu, ze sie jej nie boimy i ze jestesmy silniejsi. Z czasem pomoglo. Teraz mamy co prawda kota siedzacego na stole podczas sniadania, ale przynajmniej wiedzacego, ze nie wolno nic ruszac ze stolu samemu (no, chyba ze nikt nie patrzy). Wiec siedzi kot, obok lezy szynka i dopoki ktos jest w kuchni, rozboju nie ma...
