Bialasek wyglada, ze lepiej, ten metacam wyraznie pomaga, dzis idziemy na kontrole do dr Dominiki z drozdzami Szarej (a wlasciwie ich brakiem, mam nadzieje) oraz kregoslupem Bialaska majacym sie lepiej.
Dzis mialam cudowny poranek po przebudzeniu. Dlugo mizialam sie z kotami. Malut wodzil w tym mizianiu prym A potem poszedl spozyc troche saszetki. Niestety malo, no ale trudno, lepszy rydz niz nic.
Apetyt dziś chyba mało kto ma dobry, u mnie w domu śniadanie też słabo weszło (kotki w nocy jadły, jak się odrobinę schłodziło). Mam nadzieję, że będzie ta burza, co ją obiecują i temperatura spadnie, wtedy apetyty powinny wrócić.
Cholera, pierwsze podejscie do kroplowki nieudane, przebilam sie przez kota na wylot. Teraz znowu je, potem podejscie drugie... Nie lubie, stresuje sie.
No bo nie zawsze się udaje. Trzeba po prostu nabrać trochę wprawy, i nie dać się zniechęcić niepowodzeniom Mnie się np. zdarzało (rzadko, ale zdarzało się) trafić igłą w naczynko krwionośne, biała Cipiór wyglądała wtedy jak bym ją próbowała zarżnąć
Panowie Kocurowie "Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"
Dwa kolejne podejscia nieudane. Leos patrzy sie na mnie wzrokiem "I dlaczego sie nade mna znecasz? Klujesz i klujesz, a ja taki maly, nieszczesliwy jestem..."
Ide pochodzic, moze jak wroce sie uda, a jak nie to pojedziemy do weta we czorke...