Bidę ktoś podrzucił do naszego bloku. Na piętrze znalazła ją mieszkanka, która najpierw kotkę wzięła (bo wnuczuś chciał się pobawić

) a potem z powrotem wystawiła na korytarz. Kotka chodziła po piętrach i okropnie miauczała, więc inna sąsiadka zadzwoniła do schroniska. Najwspanialsza

szefowa schroniska nakazała, żeby... pod żadnym pozorem nie brać kota do domu, należy kotce dać szansę i otworzyć drzwi wyjściowe na zewnątrz, to ona sama sobie znajdzie dom

Tak, takie rady daje osoba zajmująca się zwierzętami

A kotka ewidentnie domowa, przerażona, bo nagle zawalił jej się cały świat.
Akurat wracałam do domu, jak się mnie zapytano, czy to czasami nie mój kot. Jak zobaczyłam z tyłu kota, to zamarłam

wypisz wymaluj mój tymczas Miki. Ale skąd on na korytarzu, skoro drzwi zamknięte, a kot był za łóżkiem jak wychodziłam z domu??
Jak usłyszałam, co może spotkać tę kotkę, to oczywiście kota wylądowała u mnie. Jak można domowego kota wystawić na ulicę???? - pani kierowniczko schroniska
Kotka jest tak bardzo podobna do Mikusia, że mam teraz dwa niemal jednakowe tymczasy, jeden dalej siedzi za łóżkiem i się boi, a nowa drze ryjka i syczy na wszystkie koty, ewidentnie była jedynaczką.
Ogłoszenia powiesiłam z nadzieją, że kot komuś się wymknął, że jak ktoś wróci do domu, to się zorientuje, że kota nie ma. Niestety, kota nikt nie szuka!! A kot nie mógł sam wejść do bloku, bo drzwi są zawsze zamknięte, tak samo okienka piwniczne.
Oto bida:


A ja jestem przerażona, bo już naprawdę nie daję rady

Miki nie nadaje się jeszcze do adopcji, bo wciąż nie może się ucywilizować i boi się człowieka. Może chociaż ta bida znajdzie w miarę szybko dom...