Zaginął kot W-wa Falenica. Jest! Pogryziony. Fotki str.5

To teraz kciuki, żeby wszystko było z kociastym ok !!!!

Cieszę się ogromnie, że jest! :1luvu:

Czesio 6.04.2015 [*]

marioka pisze:MAM GO!!!
Jedziemy zaraz do weta. Niestety, sprawdziły się moje obawy co do ufności kota w stosunku do innych czworonogów.
Ma pogryzioną główkę i coś się dzieje z prawym oczkiem, coś cieknie i wysunęła się lekko trzecia powieka.
Dałam mu odrobinę mocno rozcieńczonego musu z indyka Gerbera. Przytula się i mizia. A jaka radość dwóch pozostałych rezydentów
Potem napiszę więcej, teraz lecimy do weta.

Trzymam kciuki :ok:

i czekam na relację.

- jesteście oboje bardzo dzielni. Oby to nie było nic poważnego!

Też potrzymam :ok:

Oby wszystko okazało się, że jest dobrze :ok:

**Adopcje: 9 >>**

troszkę się odwodnił dziecina stąd może ta 2 powieka. Reszta może być wynikiem bliskiego spotkania lub próbą wydostania się.
Kciuki .Bardzo sie ciesze.

wielka ulga i radość, że kotu się znalazł. Dzielna jesteś bardzo. Powodzenia :ok:

Ja też bardzo się cieszę! Najważniejsze, że już z Pańcią. Reszta się ułoży :ok:

Cieszę się bardzo, że wszystko się udało, że odzyskałaś Gutka. Z tymi obrażeniami mam nadzieję, że to nic poważnego. Trzymam kciuki :ok:

Super, cieszę się

Jesteśmy.
Główka a dokładnie całe czółko pogryzione. Oczko nie jest uszkodzone, a ta wypływająca wydzielina to właśnie z pogryzionego czoła, znalazła sobie ujście przez oko. Czaszka cała, kotek jest troszkę odwodniony i obolały, mam nadzieję, że szybko z tego wszystkiego wyjdziemy. Przez kilka dni będziemy chodzić na zastrzyki.
Widać, że jest szczęśliwy, tuli się, mruczy, ociera o mnie, o koty, o psa.
W tym całym stresie i zmęczeniu dopiero dzisiaj zauważyła, że pozostałe koty też przeżywały jego zniknięcie, dzisiaj są takie radosne, chodzą za nim, robią noski, baranki, kładą się koło niego, liżą mu futerko, no pełna symbioza :1luvu:

Cała akcja wydostania Gucia poszła sprawnie z pomocą sąsiadów. Ja to dopiero wkroczyłam na gotowe, jak już jedna drabina było podstawiona pod okno, a druga przez to okno wstawiona do wewnątrz. I nawet nie musiałam wchodzić do środka, bo jak tylko pokazałam się w okienku to kot sam wdrapał się prosto w moje ramiona

A na koniec powiem Wam, że do lecznicy pojechaliśmy we dwoje, a wróciliśmy we troje :ryk:

Ale o tym w innym wątku.
Dziękuję wszystkim za wsparcie, rady i kciuki, było to dla mnie bardzo ważne szczególnie w tym beznadziejnym i bezsennym oczekiwaniu.