Jesteśmy.
Główka a dokładnie całe czółko pogryzione. Oczko nie jest uszkodzone, a ta wypływająca wydzielina to właśnie z pogryzionego czoła, znalazła sobie ujście przez oko. Czaszka cała, kotek jest troszkę odwodniony i obolały, mam nadzieję, że szybko z tego wszystkiego wyjdziemy. Przez kilka dni będziemy chodzić na zastrzyki.
Widać, że jest szczęśliwy, tuli się, mruczy, ociera o mnie, o koty, o psa.
W tym całym stresie i zmęczeniu dopiero dzisiaj zauważyła, że pozostałe koty też przeżywały jego zniknięcie, dzisiaj są takie radosne, chodzą za nim, robią noski, baranki, kładą się koło niego, liżą mu futerko, no pełna symbioza
Cała akcja wydostania Gucia poszła sprawnie z pomocą sąsiadów. Ja to dopiero wkroczyłam na gotowe, jak już jedna drabina było podstawiona pod okno, a druga przez to okno wstawiona do wewnątrz. I nawet nie musiałam wchodzić do środka, bo jak tylko pokazałam się w okienku to kot sam wdrapał się prosto w moje ramiona
A na koniec powiem Wam, że do lecznicy pojechaliśmy we dwoje, a wróciliśmy we troje
Ale o tym w innym wątku.
Dziękuję wszystkim za wsparcie, rady i kciuki, było to dla mnie bardzo ważne szczególnie w tym beznadziejnym i bezsennym oczekiwaniu.