Potem pobiegłam do pracy.
Około południa TŻ wrócił z siłowni, zasiadł do kompa. Coś miaukoli, jakby z komórki. No nic, niech miaukoli. Potem TŻ poszedł rąbać drewno, wchodzi do komórki po sprzęt, a tu...
Nasz własny domowy kocur, Mratawojczyk nasz kochany, siedzi w klatce łapce, którą pożyczyliśmy do łapania działkowców z kotowiska. Daję głowę, że do komórki wstawiałam ją ZAKNIĘTĄ. Chyba z 12 godzin przesiedział w tym areszcie. Co gorsza wcześniej się złapał dwa razy i nic go to nie nauczyło. Teraz śpi złachany okrutnie.
do jedzenia zaczęłam dokładać im tran w tabletkach z obawy przed przeziębieniami. 
podczytuję już od dawna,u mnie też towarzystwo wychodzące.
Za ok.20min. powtórka znów biedny kotek siedzi na parapecie i czeka żeby go ktoś wpuścił,tak cały dzień a to wchodzą oknem ,wychodzą drzwiami albo na odwrót,tylko w całym domu pełno kocich ,błotnych śladów 
)
otworzył sobie drzwi wyjściowe i wyszedł .... hehe dobrze , że inne za nim nie posżły 
