Z "mojego" rudego nowego nic nie wyszło...

DT najpierw nie mógł się doczekać oddania, namawiał, dociekał czy na pewno. Byliśmy pewni i czekaliśmy na transport z Gdańska. TŻ z dt miał przyjechać w weekend, potem następny, potem kontakt się urwał, aż w końcu moja przyjaciółka, która to monitorowała, zadzwoniła z pracy z promu gdzieś na oceanach, że dt wyznał jej cały w szlochach i spazmach, że nie oddaje rudasa bo się zakochał na zabój i amen. I wstydzi i boi się mi to wyznać
Nie mi oceniać, bo rozumiem miłość do zwierząt. Tylko szkoda mi bardzo...
e-dita: to fajnie, że wpadasz. Ja jestem teraz rzadko na wątku, bo mała szaleje, a do tego wróciłam do pracy. W szkole we wrześniu największy chaos, usiłuję ogarnąć, ale ciężko tak po przerwie. A u Fidelka już byłam i zachwyt należyty wyraziłam

Na razie spasowaliśmy z dokoceniem, ale kto wie?
Niemniej witam wszystkich podczytujących serdecznie i przesyłam fotkę moich królewien rozbestwionych:

Tośka wypoczywająca

Klarysa. Po prostu cała Klarysa.
Pozdrawiam jesiennie (u nas leje...)