no to sie dzien rozwinal...
pozbieralam bezimiennego czarnuszka do auta i wracalam juz do domu. po drodze jade okolo 5 kilometrowa przeprawa przez rzeke. jezdnia po dwa pasy w kazda strone. i tak mniej wiecej w polowie dlugosci tej przeprawy zobaczylam na linii miedzy pasami cos. malutkie cos. wielkosci kubka po kawie... to mialo futerko. to byl kotek. zatrzymalam sie kawaleczek dalej, wlaczylam awaryjne, zalozylam rekawice i ruszylam zbierac. okazalo sie ze to byl malutki, krowkowy kotek. przerazony siedzial w kucki na srodku ulicy wtulajac glowke w asfalt. ZYŁ!!!
auta jechaly omijajac go ale nikt sie nie zatrzymal by pomoc. a ja sie balam, ze jak sie wystraszy to odskoczy wprost pod kola. odczekalam az oba pasy beda wolne i cap malego. maluch nie mial sily prostestowac... pojechalismy od razu do weta, maluch cala droge wtulony w moja lewa reke... male zostalo osluchane, obadane i rezultat ogledzin jest taki:
1) chlopiec
2) max 2 miesiace
3) skora i kosci
4) kosci bez zlaman
5) uszka bez swierzba
6) oczka zaropiale
7) gorne drogi oddechowe zawalone

pchly
9) nie ma sily ustac na lapkach i chodzic dalej niz 4 kroku
10) mruczy w czasie badan
ewidentnie ktos musial go na tym moscie zostawic na pewna smierc. ale malutki byl bardzo zdesperowany aby zachowac zycie.
A zatem - Desperado vel Kostek siedzi w mojej lazience...
TZ przywiozl kuwetke i jedzenie. Desperado dostal odrobine mokrego animondy dla dzieciakow. pochlanal wszystko, wylizal co sie da lacznie z podloga... nastepnie wlazl TZ na kolana i zasnal...
Odstawilismy go do koszyczka i poszlismy pochowac Bezimiennego. Zawinelam go w zielona powloczke... mysle ze to dzieki niemu udalo mi sie uratowac Desperado. Pewnie gdybym nie poswiecila czasu na zebranie go bym nie natrafila na Kostka na przeprawie.
Ja-Ba poradzila mi jak malca umyc (czekamy jeszcze dwa dni bo go przeciw pchlom zakroplono) a Cynamon i Wanilia przypomniala co konkretnie takie male dupki jedza

Najlepsze z tego wszystkiego bylo to ze najpierw dzwonilam do TZ z prosba o pomoc w wykopaniu grobu dla kota ktorego znalazlam. a po jakis 20 minutach zadzwonilam z instrukcjami ze ma natychmiast brac kuwetke, piasek i pieniadze by jadac do mnie w zoologicznym kupic jedzenie dla maluszkow bo znalazlam kolejnego kota...