No to sobie zrobilismy przerwe w pisaniu, nie ma co...
Kaziu z tego wszystkiego postanowil sie poswiecic i zrobic cos co wymusi napisanie paru slow.
Poswiecenie doglebne wrecz. Zarzygal wczoraj wieczorem caly dom. Zeby bylo ciekawiej to wybral
moment w ktorym TZ byl w domu a ja na fitnesie. A po fitnesie mialam isc na slugi spacer.
Komorka zas sie ladowala w domu. Wyobrazie sobie mnie jak wychodzac po zajeciach z sali
podeszla do mnie jedna z instruktorek z informacja ze dzwonil do niej (albo do klubu? ) moj TZ z informacja
ze mam nigdzie nie isc tylko natychmiast wracac do domu bo cos sie stalo. Malo sie nie posikalam z nerwow i cala droge zastanawialam sie co sie stalo... Wyladowalimy wieczorem w klinicie na kocim pogotowiu ratunkowym.
Kazek zastrzyki dostal, po pierwszym sam przelozyl sie na drugi bok! I polecenie pojawienia sie nastepnego dnia rano.
W nocy kontynuowal misje pod kryptonimem Maly Żigolo. Z niezwykla precyzja haftowal o pelnych godzinach 3,4 i 6.
W klinicie rano ogolili mu brzuszek, zrobili USG, zoladek wymeczony, blona sluzowa podrazniona i pogrubiona. W dodatku z watroba cos sie tez podejrzanego dzieje. Ale najpierw uregulujemy sprawe zoladka.
W domu juz rzygania nie bylo. Ale dieta jest - na obiad i kolacje kurczaczek z ryzykiem...
Renesh stwierdzil ze nie bedzie gorszy i zasikal nam lozko. dwa razy

Tylko Malenstwo cos podejrzanie grzeczne...
I jeszcze jeden news : TZ postanowil uczynic ze mnie uczciwa kobiete i dzien przed rocznica katastrofy smolenskiej (jak rozumiem zeby bylo latwiej zapamietac date

) oswiadczyl sie. Oswiadczyny zostaly przyjete i tak oto zostalam narzeczona. A zatem zakonczyl sie etap 'to kiedy sie zareczycie' a rozpoczal sie etap 'to kiedy slub'
