No, trochę nam zeszło, ale jesteśmy
W zeszłym tygodniu Klarysa była na badaniach. Troszkę schudła, więc się zaniepokoiłam i wysłałam TŻ-ta do naszej ulubionej lecznicy. Lecznica fajna, bo dobrzy weci, sprzęt na miejscu, ale dość drogo

Więc na razie przebadana tylko Klara, bo z kasą krucho - jedna pensja...
Nic to. Najważniejsze, że Klarcia zdrowa. Miała pobraną krew, przepatrzone futro i pyszczek, osłuchana. Wetka orzekła, że okaz zdrowia, a schudnąć mogła, bo karma nie pasowała. Uff, ulżyło nam, a lepsza karma już zakupiona. Może Klarci faktycznie nie pasowała, teraz ma puszeczki Animondy i pudełka Bozity, do tego suchy Orijen. Purinę wcina Tosia, jej to pasuje.
Mogło też zaważyć to, że jednak nowy mały ludzki berbeć w domu. Staram się ją często głaskać i przytulać, często śpi u mnie na poduszce, no ale jednak to nie to samo, co wcześniej - musiałam w ciąży dużo leżeć i praktycznie cały czas byłam w domu, a teraz mam raczkującą małą, która chce mamę na wyłączność. Już nie ma mowy o leżeniu przez pół dnia obłożona kotami
W przyszłym miesiącu będzie pik - czyli szczepienie. Do przeglądu pójdzie też Tosiula - tak na wszelki wypadek, bo wygląda kwitnąco i jej chyba nic nie przeszkadza. Zawsze była w swoim świecie, a czasem wpadała na głaska. Śpi u mnie w nogach i jest zadowolona.
Zdjęcia:

Obie siostry na tapczaniku - Klara na coś "poluje"
