Witam wszystkich po dłuuugiej, za długiej przerwie.
U nas zmiany. Jedne na lepsze, inne - niestety - na gorsze.
Stan na dziś: wśród dużych - jedna osoba więcej

(mała Amelcia - wyczekane szczęście). Wśród kociastych - brak Wojtunia - Pompunia...
Nie miałam siły pisać wcześniej, to było tak znienacka. Odszedł od nas niecały miesiąc temu, po krótkiej chorobie. Nie wiemy do końca, co się stało. Po prostu zaczął nagle słabnąć, smutnieć, nie chciał się bawić, malutko jadł i pił. Wet zwalił wszystko na stan zapalny pyszczka i wykonał zabieg pod narkozą - czyszczenie ząbków. Pompuś się obudził, ale nie było poprawy. Po dwóch dniach obserwacji zmiana weta i pełna diagnostyka. Wyniki krwi fatalne, duża anemia, masa zastrzyków i leków + kroplówki. Nie pomogło. Chcieliśmy jeszcze przetoczyć krew, ale tuż przed z pysia i noska poszła krew. Weci zdecydowali, że to już nic nie da...
Pompuś odszedł na rączkach u ukochanego pańcia, na którym często spał. W spokoju i bez bólu.
Do tej pory jesteśmy w szoku, miał dopiero 3,5 roku, miał jeszcze z nami tyle przeżyć. Był kochany i spokojny, zero agresji czy fochów. Tęsknimy...
Na pociechę zostały nam dwie Klotyldy, czyli siostrzany zgrany duet Tosia&Klara. Zgodnie rozwalają nam dom

Fochy tu są, owszem, zwłaszcza ze strony Klarysy, np. gdy nie zdąży się z głaskiem )czytaj -
natychmiast po powrocie do domu nie rzucimy się do niej z powitaniem. Tośka jest spokojniejsza i - co tu dużo kryć - grzeczniejsza. Zaokrągliło też jej się trochę po sterylce, więc mniej też jej się chce. Klara, ten szatan, choć też ciachnięta to nadal chuda.
To tyle nowości u nas. Jutro wstawię foty. Pozdrawiam.