Hm, to widzę , że mamy z KaleidoStar wiele wspólnego. Ja siedzę w pracy i oczy mam na jakimś bardzo mokrym miejscu. Powód? Banalny.
Przespałam z nim całą noc, a niedługo czas się rozstać.
Ale po kolei. Od weta odebrałam takiego szmacianego kota, który lał się przez ręce. Stwierdziłam, że musi najpierw dojść do siebie, domek się ze mną zgodził. Wniosłam go w klatce do syna, który po chwili przyleciał z wrzaskiem, że on w takim pokoju spać nie będzie. Faktycznie, Herbatnikowi po zabiegu puściły zaworki, a zapach był hm...... powalający. Na szczęście młody był umówiony na mieście, tak więc mogłam naszego Pakera spokojnie doprowadzić do porządku. Zasikał dokumentnie dwa ręczniki i siebie. Przy pomocy chusteczek dla niemowląt trochę go oporządziłam, przełożyłam na nowy ręcznik i wywietrzyłam. Rozłożyłam też sobie materac, tuż przy jego kaltce i resztę nocy spędziliśmy razem. Pod jedną kołderką, przytuleni

.
Posypałam mu jedzonka i nasza wspólna noc była tylko przerywana od czsu do czasu chrupaniem.
Dziś rano nauczyłam go nowej sztuczki.
Jak się pojawia jakiś męski potwór (Herbatnik boi się facetów), nie uciekamy za szafę, tylko chowamy się do pani pod kołderkę.
Jaki to inteligentny kotek. A jaką ma mięciutką sierść. I mruczy zniewalająco.
Zajrzałam rano do torebki, którą przekazała mi wetka od Kaleidostar, i zobaczyłam myszkę, zabawkę, kocie przysmaki.... Wtedy już wiedziałam - obie trafiłyśmy na łamacza serc. Eh, ci faceci.