Moi Drodzy, bardzo, a bardzo jest nam wstyd, że tak długo było cicho co u nas
Niestety, życie ma swoje prawa - brutalne - osobiście chorowałam, tylko przeziębienie, ale całe cztery tygodnie. Oczywiście nie mogłam pójść na zwolnienie, gdyż były prace do wykonania na dwa tygodnie wcześniej (jak to możliwe?), dopiero gdy prawie zaniemówiłam poszłam na cały tydzień. I tak sobie z Kiciem dogadzałyśmy przez ten czas- dużo spanka, leżakowania, przytulasów - tak, tak kicia czasami już nawet się przytula

po pół roku wspólnego mieszkania. Niestety, żeby wszystko było w równowadze, Chrupcia pewnego dnia przestała jeść, a ponieważ jest na odchudzaniu?!, to doszłam do wniosku, że chyba przesadziłam z ograniczaniem jedzonka. Jednak po bliższej obserwacji, zauważyłam, że to moje rude kocie chce jeść- wręcz wrzaskiem się domaga, ale nie może. Ponadto zachowywała się normalnie, bawiła, wyglądała przez okno. No i po naradzie rodzinnej nastąpił moment, którego cały czas się obawiamy - złapanie zwierzaczka, zapakowanie do kontenerka i wizyta u lekarza. I tu miła niespodzianka Chrupcia prawie bez oporów - chyba tylko tak dla zasady

została zapakowana i zawieziona do weta. W trakcie jazdy też nie płakała. A pan doktor stwierdził, że kotek jest chory, z tego wrażenia (serce to bardziej mi biło niż kici) to już nawet nie wiem, czy to było przeziębienie, czy coś z krtanią. Dostała jakiś zastrzyk i na drugi dzień zaczęła nawet jeść. Po trzech dniach kolejny zastrzyk. Teraz już jest zdrowa, wcina aż miło, chyba znowu została rozpuszczona, jak chorowała, kusiliśmy ją wszystkim, tylko żeby cokolwiek zjadała. Pan wet powiedział niestety, że może należało by ją troszkę jednak odchudzić, ale to za jakiś -krótki-czas, niech wróci do formy...
Strasznie się rozpisałam, ale mam nadzieję, że zwierzątko nie będzie więcej chorować, prawie serce mi pękło, co zrobiłam źle?, że Chrupta zachorowała, jak jej pomóc. Nie chcę tego więcej przechodzić...
Pozdrawiamy, nowe fotki następnym razem.Pa.
