No dzisiaj Carlosik czuł się niby lepiej, zaczął trochę jeść (ale za nic nie chciał intestinalu) - wieczorem mu się pogorszyło. Obfajdał się okrutnie w drodze do weta, na miejscu musiał zostać nawodniony (moje pojenie strzykawką to kropla w morzu potrzeb przy takim wydalaniu), dostał też 2 zastrzyki, pastę z elektrolitami... Przy nawadnianiu jego prawie zemdlałam - nie wiem czy to igła czy do tego okrutny zapach (po obfajdaniu się), ale zdążyłam tylko wetce powiedzieć, że mi słabo

Nie ma to jak być mientkim

Teraz mały Figlaro jakby lepiej (dziś tylko 2 kupki znalazłam na podłodze), zjadł troszkę (tym razem intestinal mokry - na ten to rzucał się i wdrapywał mi na plecy) - na razie bez ekscesów, więc zaraz jeszcze dostanie.
Wczoraj w nocy odkrył stare posłanko naszego kota, które stoi w sypialni ale nieszczególnie jest wykorzystywane (obok leży miękki kocyk). Teraz też przyszedł się tam położyć mały aniołek

Niemniej posłanko nie ocaliło naszej kołdry

A małe takie towarzyskie, że nie chciało zostać same za drzwiami...
Jutro pewnie też się będziemy nawadniać, mam nadzieję, że pójdziemy do przodu...!