Ech...
Bruno znów musi do weta - trochę już je suche jedzonko, ale nadal pomiaukuje jak gryzie

Jeszcze raz poproszę o klatkę, może ktoś ma i mógłby pożyczyć na jakiś czas, chociaż ze dwa tygodnie.
Ja od wczoraj na nowym mieszkaniu a tam rozpier... totalny. Worki, pudła, siatki, materiały budowlane, farby, jeszcze się maluje, jeszcze się sprzęty montują, obcy ludzie chodzą, kręcą się, wiercą, tłuką itd. Nie ma drzwi, więc nie będę miała go jak odizolować od tego, nie mam mu jak spokojnie podać jedzenia z lekami (moje koty mu wyżrą

)
Nie widzę Bruna w tym miejscu

Będzie się bał ruchu i hałasów a jak wejdzie w jakąś dziurę i zostanie tam "zamknięty" (kuchnia jest w trakcie montażu)
Tą noc moje koty i Bruno spędziły jeszcze na starym mieszkaniu. Ale dziś Bruno MUSI zmienić lokum.
Błagam, niech ktoś Go przyjmie do siebie. To bardzo ważne
Jeśli nie, to może chociaż jakaś klatka?
Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie lepiej aby Bruno wrócił do schronu. Serce mi pęknie, bo Bruno jest coraz spokojniejszy, ale od dzisiaj nie jestem w stanie zapewnić mu bezpiecznego schronienia. Jest podleczony, odświerzbiony, dostaje Trilac i pastę na odkłaczenie (wymiotuje futrem

). Dzisiaj zabiorę go jeszcze do weta.
Ale co dalej?
