Z drżącym sercem i duszą na ramieniu wracałam do domu - miałam zamiar utulić maleństwo po tylu godzinach rozłąki............a tu co

To fakt, że chałupa w stanie nienaruszonym, ale kota jakby nie było.......Miałam nadzieję, że chociaż mnie przywita - a ta mała paskuda nawet nie ruszyła się ze swojej małej, tajnej kryjówki.......postanowiła mnie olać............ Wyszła ostentacyjnie "załatnić potrzebę" - żeby nie było - do kuwetki i wróciła do swoich poprzednich czynności - czyli do spania.
Troszkę się rozchmurzyła bo przyniosłam jej prezenty - kocie mleczko z witaminkami i nowe zabawki - tym razem piszczace...........

Teraz moja dzilna dziweczynka po raz kolejny z uporem maniaka próbuje wkładać głowe do konewki.........
Ja temu małemu potworowi tylko przeszkadzam w domu......zachowuje się jakby była "na swoim" od lat.............
