Wiem, że imiona się powtarzają ale nie wiedziałam że teraz jest sezon na Zosie i Aleksandrów.

Ot, choćby - byłam jedyną Kingą w szkole (rocznik 68), za to Kasiek było po kilka w klasie. Kilka roczników później był wysyp King i jak miałam lat naście to co rusz napotykałam imienniczki w wieku przedszkolnym. Podobnie z Bździągwą,rocznik 92, której de facto Maria na imię - w jej roczniku niewiele, za to później sporo. Mnie się Zosia od dawna marzyła, Rajmundowi jak sie okazało też, natomiast Aleksander to nasz wspólny pomysł po dłuższych kombinacjach. Wychodzi na to że oryginalni to my nie jesteśmy.

Z drugiej strony nie chcę wydziwiać z imieniem, zawsze lubiłam te w miarę proste.
Aga, jak najbardziej, nawet jakby, to mam do KRK rzut beretem i zawsze moge się wybrać na wycieczkę. Mam nadzieję że Śliwka mnie na d... nie usadzi bo bym chyba psychicznie padła. Nie znoszę uziemienia - co innego jak mi się nie chce, a co innego jak mi nie wolno.

Poza tym mieszkam z kociarnią sama, więc jakby mi kazali leżeć to... To ja tego nie widzę.
Swoją drogą... Czy ktoś karmił koty o czwartej rano? Dałam im wczoraj wieczorem nie za wiele chrupek, żeby do rana zjadły bo rano chciałam dac mokre, a jak sie nażrą suchego to mokre szlag trafi a nie zjedzą. No i ok, tylko one się z tymi chrupkami uporały za szybko i Hino narobiła lamentu że głodne. To dałam puszeczkę. Taką 200g. O szóstej powtórka z wrzasku - puszeczka wylizana z miski do czysta. Dałam chrupki. Dranie.