
Kto czytał moją książkę, to wie, że jak Szczepan wyjdzie w kaloszach i grabi, to wiosna. Żadne kalendarze, prognozy i tym podobne. Sąsiad w kaloszach za płotem - koniec zimy!!!!!!!
Jak trzeba, to trzeba, pomyślałam, wyjęłam i swoje grabie z komórki i do roboty. A przez ramię patrzyłam cichcem na Szczepana. Szło mu lepiej i systematyczniej

Koty oczywiście wniebowzięte cały dzień spędziły w ogrodzie. Poza wszystkim, o czym pisałam kilka dni temu, MićMIć już się tarza w plamach słońca, przeważnie na zgniłych liściach, Czitusia zajęła na godzinkę swoje miejsce na krześle pod Hiltonem.
To też było pierwszy raz tej wiosny. Balbina poluje na Micia, a on się chowa do komórki, tak na paluszkach idzie się tam schować i udaje, że nic sobie z syczącej Balbi nie robi. Specjalnie przechodzi obok niej bardzo powolnym krokiem i udaje, że ona go w ogóle nie interesuje. Ale wszystko dzieje się na paluszkach. Powoli znika w komórce, nie mija pięć sekund, robi tam w tył zwrot i łepek wychyla, czy ona widzi i czy jest i czy dalej chce go zamordować. Potem jest zmiana ról i tak w kółko.
Natomiast najbardziej zaskoczyła mnie dzisiaj Cosia, które całe popołudnie i wieczór przesiedziała na jednym pieńku pod płotem od strony suki buuuu...(świętej pamięci).
I tak sobie myślę, dlaczego ona tam siedzi, przecież nic się nie dzieje, nie ma tam nic nadzwyczajnego.
I nagle olśnienie!
W zeszłym roku tam mieszkała i pokazywała się myszka!!!!!
Cosia zapamiętała miejsce bezbłędnie i pewnie będzie tam teraz siedzieć do jesieni

Ale zapewne nie tylko Cosia ma taką pamięć do miejsc i zdarzeń!