Teraz moge juz na spokonie napisac.
Dzisiaj w nocy Krecik zobil nam paskudna niespodzianke.
Stale mamy go na oku, pilnujemy, stale sprawdzamy gdzie jest i co robi.
Kocurek wyszedl okolo 1 w nocy na chwile z naszego pokoju. Kilka minut pozniej Damork znalazl go w przedpokoju, bez kolnierza

.
Co gorsza - rowniez bez szwow i z otwarta rana oczodolu. Szwy byly pokryte strupkiem, oswobodzony cudem Krecik po prostu go zerwal otwierajac sobie na nowo duza rane. Duza i gleboka. Tak jakby ta sie wogole nie zrosla na calym cieciu. A pod nia DZIURA.
Kilka minut pozniej okazalo sie ze mimo iz mieszkamy w Warszawie prawie niemozliwoscia jest znalezc o tej porze lekarza ktory podjalby sie ponownego zeszycia rany czy wrecz tylko jej opatrzenia. Uslyszelismy tylko w klinikach calodobowych ze mamy przyjsc jutro lub zeby przywiezc kota, poczeka w klatce az rano przyjdzie chirurg.
Wkurzylismy sie nie zamierzajac oddawac kota do klatki i po zabezpieczeniu rany czekalismy do rana umierajac z nerwow. Rano od razu pojechalismy do naszej lecznicy "Marcel".
Bardzo mily pan doktor probowal nas na gwalt skontaktowac z chirurgiem ale ten byl nieuchwytny.
Umowilismy sie wiec ze rane bedziemy przemywali a zjawimy sie z kotem gdy chirurg juz bedzie. Roznicy i tak to zadnej juz nie zrobi bo jak lekarz uzna ze potrzeba ponownie szyc to i tak bedzie musial sporo powycinac a rana nie krwawila. Od razu zrobilismy ponowne badania krwi.
Po konsultacji u dr. Niedzieli sprawa wyglada tak:
- wyniki krwi praktycznie swietne. Troszke za duzo leukocytow ale to nie dziwne przy takiej ranie.
- cala reszta super, enzymy watrobowe, kreatynina, mocznik - wszystko w normie.
Sama rana byc moze i dobrze ze powstala bo cos sie prawdopodobnie pod skora zbieralo skoro kota to az tak draznilo a i rana od wewnatrz po takim czasie jeszcze nie byla zagojona.
Teraz nie wyglada to ladnie - ale ma wszelkie szanse super sie zagoic - od spodu i tak na porzadnie.
Przyczyna tego stanu rzeczy lezala po stronie oka ktore tak zainfekowane od prawie roku i zniszczone nie pozwolilo sie usunac zupelnie bez sladu. I cos tam sie jeszcze jatrzylo drazniac kikut nerwu. Pewnie samo by sie zagoilo - ale Krecik ulatwil sprawe.
Dostalismy jedynie leki podnoszace odpornosc i plyn do przemywania brzegow rany - zeby pobudzic je do ziarnowania i zarastania.
A poza tym mamy nic sie nie martwic i jesli cos naprawde pechowego sie nie stanie - Krecik wraca w poniedzialek do domu
Pusty oczodol bedzie jeszcze wygladal nieciekawie nawet i przez dwa tygodnie ale biorac pod uwage jak ladnie Krecik wraca do siebie i w jakiej teraz jest formie - sam organizm powinien sobie bez problemu z rana poradzic a jakby co - to sie go od razu wspomoze
Krecik bedzie w Warszawie jeszcze prawie tydzien - jesli ma sie cos zaczac dziac to w tym czasie.
No i tak nam mijaja dni z Krecikiem. Nie mozna powiedziec ze jet nudno
