A ja przeżyłam dziś prawdziwy horror z rana:
Przez święta są u mnie 3 koty Agnieszki Marczak (Jagusia, Florcia i Stasiu). Te koty mają taki dziwny tryb życia, że całe dnie śpią a w nocy im się ochota harcowanie włącza, pierwsze dwa dni siedziały w osobnym pokoju, ale potem już im tam się nudziło, i wieczorem szczególnie Florcia zaczęła domagać się wypuszczenia, miuczała i drapała w drzwi to zaczęłam je wypuszczać, z moimi kotami nawet bardzo nie było konfliktu (tzn. Stasiu wcale z nikim nie dymi, a kocice moje a tamtymi trochę czasem fukały i posykiwały ale w końcu jest sporo miejsca więc nie było źle). Całą noc koty były wypuszczone z pokoju, wstałam rano o ósmej już mi coś zaświtało, że Florci nigdzie nie widać, no ale myśle a gdzieś się schowała pewnie zaraz wyjdzie, no ale mija tak godzina, nakarmiłam wszystkie koty, Jagusia i Stasiu sami poszli spać do "swojego" pokoju a Florci nadal nie ma, zaniepokoiłam się poważnie i zaczęliśmy poszukiwania, przeszukaliśmy całe mieszkanie, każdą szafę, szufladę, każdy kąt, Florci nie ma

ja już totalna panika, rozważam najgorsze scenariusze, że np. Jak Wojtek wychodził na papierosa na taras, to że się wymknęła (choć bardzo pilnujemy przy otwieraniu drzwi czy nie ma jakiegoś kota w pobliżu), że albo spadła, albo przelazła do sąsiadów albo spadła na balkon niżej, ja już prawie stan przedzawałowy, biegnę na dół pod blok, uff : ciałka nie ma śladów na śniegu też nie więc chyba nie wypadła, wracam do domu znów przetrząsamy całe mieszkanie kawałek po kawałku ani śladu kota, normalnie miałam serce w gardle, w końcu kot to nie szpilka nie mógł się rozpłynąć w powietrzu, aż tu patrzę a Jagusia tak dziwnie wącha i nasłuchuje przy otworze pod wanną, no to nam zaświtało ze mogła tam wleźć, ale było to mało prawdopodobne bo otwór jest dość mały, żaden kot wcześniej nam tam nie właził, więc nawołuję, kiciam, nasłuchuję ale nic spod wanny nie słyszę, ani miauknięcia ani piśnięcia, no ale Jagusia sie zachowywała jakby coś tam słyszała. Pod wannę nie ma żadnego innego dojścia niż ten niewielki otwór, wszystko jest zamurowane i okafelkowane, jeśli się tam zaklinowała i nie da rady wyjść sama to trzeba będzie rozkuć obudowę wanny, ale nadal nie mieliśmy nawet pewnosci czy ona tam jest i czy jest żywa, bałam się ze może się zaklinowała i coś jej się stało pod tą wanną, bo nic się nie odzywała ani nic, postawiłam miskę z jedzeniem i zamknęłam łazienkę i ...
wyszła sama cała i zdrowa 
a ja się prawie popłakałam ze szczęścia
Aga jeszcze nie wie... zadzwonię do niej jak trochę ochłonę bo jeszcze w stresie jestem.
To się strachu najedliśmy ale najważniejsze że się dobrze skończyło
