kalair pisze:Kretki w dresach... Wyobraziłam to sobie...![]()
![]()
Porozciaganych

M.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kalair pisze:Kretki w dresach... Wyobraziłam to sobie...![]()
![]()
Dorota pisze:kalair pisze:Kretki w dresach... Wyobraziłam to sobie...![]()
![]()
Porozciaganych![]()
M.
kalair pisze:Dorota pisze:kalair pisze:Kretki w dresach... Wyobraziłam to sobie...![]()
![]()
Porozciaganych![]()
M.
No wiesz Mru, zaraz tak ..nieestetycznie!
Sihaja pisze:No tak. A Ty pomagasz swoim kotom. I niech każdy swego pilnuje
Tylko często tacy ludzie uważają, że powinnaś pomagać innym dzieciom, skoro swoich nie masz, a nie zwierzętom. A ja się pytam - komu ona pomaga, prócz swoim wnukom? Jeżeli stała się przyczynkiem do tego, że zaistniały (bo pośrednio można tak przyjąć), to wręcz jej obowiązkiem jest zainteresować się wnukami. NIe mówię - wychowywać, bo to rola rodziców.
A co do słowa zdychać - gdzieś czytałam, że tylko w polskim jest takie rozróżnienie...
goodfriend pisze:Ale jak wygodnie
ASK@ pisze:słusznie prawisz:OLAĆ TO![]()
ja mam dziecko,koty,TZ i tez słucham.Od teściowej także.Zaznaczam,że nigdy,przenigdy nikt nam nie pomagał a szczególnie ona. Na TZ imieninch wlazła na ulubiony temat ,ze ona to może i by wzięła kotatylko musi dzieciom pomagac
![]()
I ja tez powinnam tak robić, bo tyle nieszczęścia chodzi.
TZ poprosł by powiedziała wreszcie jakim dzieciom pomaga i kiedy,bo on za diabła takiej pomocy nie pamieta a my wtedy powiemy ile kotów uratowaliśmy.Zczerwieniała i zamilkła.
To mój stały tekst do namolnych głupieloków i widać przyswoił sobie![]()
Olewać trzeba i robić swoje!A że glupota nie boli...
Wstretne słowo:zdechnąć.Ci ludzie wogle uczuć nie maja.
goodfriend pisze:Jeszcze staram się być spokojna i tłumaczyć na czym polegają kastracje ("krzywdzenie zwierząt"), adopcje ("po co mam brać jakieś obce jak mam swoje malusie")... Mam mały sukces wzięli sunię ze schroniska... Latem miała dwa szczeniaki... Przynajmniej bierze hormony na antykoncepcję ale pojechałam kiedyś z nimi z tą suczką do wetki tam u nich.. I głośno zapytałam się czy to nie grozi ropomaciczem.. Wetka bardzo fajna załapała o co mi chodzi i zaczęła tłumaczyć, że to nie najlepszy pomysł bo.... wykład trwał jakieś 30 minut.. Teściowa skwitowała go krótko.. "Nie chcę jej krzywdzić, nie będę wycinać"...
Ale psy na wsi są inaczej traktowane niż koty...Przynajmniej u nich...
Kotów jest albo 7 albo 8 no "jeden w tą czy tamtą co za różnica".. Teraz są 3 na początku roku było 6.. Żaden miot kociaków nie przeżył... Kotki albo wynosiły albo kocury się "zaopiekowały"...
Kiedyś wypaliłam, że zwierzęta umierają a nie zdychają... Nie było komentarza tylko znaczące spojrzenia po sobie...
Powoli zaczynam się bać uświadamiać bo kiedyś jak mnie babcia męża posłuchała (o odpchliwaniu i odrobaczaniu) to odpchliła kotka... Włożyła go do worka i napsikała muchozolu...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 33 gości