tangerine1 pisze:Ja ostatnio przy badaniach Maszy poprosiłam o zbadanie poziomu potasu, wapnia i sodu.
Wet oddał mi wyniki z fochem oswiadczajac, ze nie wie czy sa dobre, bo oni takich rzeczy nigdy nie badają i nie zna norm
Trafiłam tez na weta, który stwierdził, ze powinnam szukac Duszkowi innego domu, bo ja za bardzo panikuje i wpedzam go tym samym w chorobe.
Jego choroba wyglada jak totalna depresja. Siedzi skulony w jednym miejscu, nie je i nikt do konca nie wie co mu jest.
Wszyscy czepiaja sie tego pozytywnego testu na FIP

.
Ja to czytam jak horror jakiś. Jak wet może nie znać norm? Jak nie zna, to niech się douczy i pozna. W końcu w tym zawodzie całe życie trzeba się uczyć, żeby być na bieżąco.
Z koronawirusem (czyli pozytywnym wynikiem testu FIP) kot może żyć i żyć... całe długie kocie życie, nawet nie wiedząc, że jakiś wirus w nim siedzi. Przecież 90% populacji kotów ma w swoich organizmach koronawirusa, czyli 90% kotów miałoby dodatni wynik testu, gdyby im te testy zrobić. Jakoś wszystkie żyją, a niektóre dożywają naprawdę późnej starości. W rzadkich przypadkach wirus mutuje i wtedy kot umiera na FIP. Ale od diagnozy do zejścia nie mija dużo czasu - ta choroba piorunem się rozwija.
Wobec poziomu lecznictwa weterynaryjnego w Twoim mieście, nie mam odwagi sugerować zrobienia dokładnego badania krwi, a przede wszystkim jonogramu. Może kotuniowi brakuje jakiegoś ważnego pierwiastka? Moja Lili była w okropnym stanie, podejrzewano ją o mukopolisacharydozę, już niemal się z nią żegnałam. Okazało się, że wystarczyły serie kroplówek z potasem, magnezem i witaminą B, a przyczyną jej choroby był niedobór tych pierwiastków.