Zebyś wiedziała
No to drugi vist z tej samej mańki...
Zostawiłam ubiegłego lata Kota-B. na wilegiturze u mojej Mam na czas mojego pobytu w szpitalu.
Zaniosłam delikwenta the day before, żeby było milej [bywał tam oczywiście przedtem].
Umówiłam się na telefon po południu jak już się zainstaluję.
W POŁUDNIE mam telefon :
"Ja wiem, że na ginekologii chirurgicznej nie przyjmują kastrowanych kotów ALE TEGO PRZYJMĄ

, postawię transporter z GADEM na biurku ordynatora

, zrób coś ON WYJE

'
Dodam tylko, że tego samego wieczora GAD zrezygnował z punktowanej miejscówki pod sufitem i dał się sprowadzić na parter za pomocą polędwiczki wołowej, siekanej
