Na tym zdjęciu jest poważna, nie widać jaka z niej była radosna iskierka... (A futerko miała mięciutkie jak u królika, nie sposób było przestać ją głaskać...) Potem postaram się wstawić jeszcze jedno zdjęcie, tym razem z Bazylkiem.
Chłopaki zdrowe - przynajmniej na oko, w tym tygodniu kontrola u weta. Bazylek powoli się uspokaja, są ganianki z Młodym, ale czasami jest biedny - Honorcia była trochę delikatniejsza w zabawach, a Cyryl momentami traktuje starszego kolegę jak puchaty, ruchomy... gryzak! Wiadomo, ząbki stałe idą, to i swędzą, ale szkoda mi Bazylka: ostatnio, jak miał już totalnie dosyć małego, schował się przed nim w szufladzie ze skarpetkami mojego Męża...
Chyba się lubią, wczoraj leżeli razem na hamaczku i myli sobie nawzajem futerka. Było pięknie, ale potem Cyryl musiał oczywiście użreć Bazylego i sielanka się skończyła.

Za to do ludzi Mały nadal kochany - kilkukrotnie w ciągu nocy trzeba być przygotowanym na mizianki, to nic, że obiekt kocich uczuć (czyli najczęściej ja) jest półprzytomny...

Kot CHCE i nie ma dyskusji...
