Byłyśmy u weta, było straszno-straszno, ale za to też optymistycznie.
Otworzyłam znów drzwi na pokoje
Ona ogólnie jest gadułą i witała mnie dotąd cieniutkim popiskiwaniem, a teraz zamiast tego grucha. Dodaje jej to kilka punktów do uroku osobistego, chociaż myślałam, że to już niemożliwe. Jak idzie do mnie tym swoim kroczkiem baletnicy na paluszkach i grucha... Rozpływam się po prostu.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości