Ja do Wojtka
Bardzo jestem wdzięczna za zamieszczenie właściwego fragmentu filmu z Bangkoku, bo już miałam zawał wstępny.
A dzisiaj byłam we wrocławskim ZOO i jestem wielce zaskoczona bardzo pozytywnymi zmianami dyrektora Ratajszczaka. Niedźwiedzie mają cudowny wybieg, nawet woda płynie kaskadą wodospadową, a opiekunowie wpuszczają do niej karasie, żeby misie mogły je łowić, jak w naturze.
Widziałam szczęśliwe niedźwiedzie. Bawiące się, wywalające brzuchole do góry, na ogromnym, naturalnym terenie. To są misie, które kilkanaście lat zamknięte były w małych, pustych wybiegach. Widziałam orangutana w prawie naturalnym środowisku, małpiarnię, w której pod sufitem , wśród konarów, spokojnie i majestatycznie leniwiec wchodził do zawieszonego wielkiego kosza. Nie jest w żadnej klatce, tak sobie żyje luzem w małpiarni, nad głowami zwiedzających. Pięknie zagospodarowywane kolejne tereny, a kawę piłam z lwim stadem za szybą, gdzie wielkie koty na trawie wylegiwały się w promieniach sierpniowego słońca. I malutkie hipopotamiątko z mamą, urodzone w końcu czerwca tego roku. Taki cudny bochenek, aż się chciało klepać po pupie
Jest w naszym ZOO zdecydowanie piękniej. Zniknęły wielkie koty latami przetrzymywane w klatkach typu wozy cyrkowe, bez wybiegów, wreszcie słonie mają też większy teren dla siebie. A to podobno początek wielkich zmian.
I w ogóle był bardzo miły dzień.