Gdy znalazłam sie na wskazanym przez Atlantydę miejscu pod drzewem zobaczyłam małego, burego kociaczka. Maluszek początkowo nie ruszał się jednak, gdy usłyszał nasze kroki zerwał się i turlając wskoczył do otworu w mieszczącym się niedaleko budynku gospodarczym. W głębi otworu widać było tylko rury, malucha nie. Dookoła kręciły sie jeszcze trzy koty, dwa dorosłe buraski i mały, czarny kociak.
Wiedziałam, że jedyne wyjście to czekanie na ponowne pojawienie się maluszka... Ustawiłam transporterek i wyciągnęłam smakowite kocie kąski. Po rozmowach z kilkoma osobami dowiedziałam się, że rankiem maluszek został przejechany przez auto. Nim ktokolwiek, kto widział to zdarzenie, zdążył zareagować, auto przejechało po kociaku i odjechało. Ponoć bura kotka z miejsca gdzie kociak został przejechany, przeniosła małego właśnie na pobliski trawnik.
Próbowano skontaktować się z osobami, które mają klucze do pomieszczeń gdzie zaszył sie mały kociak. Bez rezultatu....
W końcu biedak wychylił główkę z otworu. Dorosłe koty podchodziły zwabione zapachem jedzonka.... Maluch wyturlał się z otworu i w tym momencie został złapany. Szybki telefon do Patsi, która już szykowała się do przyjazdu na miejsce. Wiedziałam, że muszę jak najprędzej dotrzeć do weterynarza. Było po trzynastej, sobota i większość gabinetów weterynaryjnych była już zamknięta, ale udało się.
Dopiero na miejscu, w gabinecie weterynaryjnym okazało się w jak poważnym stanie jest kociak. Tylna lewa łapka trzymała sie tylko na ścięgnach, kości połamane i zmiażdżone. Przednia prawa łapka również uszkodzona. Skóra na niej obdarta odchodziła płatami, paliczki pogruchotane. Nie wiadomo jak z obrażeniami wewnętrznymi... Do tej pory zastanawiam sie jak maluch przemieszczał się na łapkach. Kocio jednak walczył i była nadzieja. Jeszcze w poczekalni nasyczał na nas. Walczył też na stole w gabinecie. Walczył, gdy dostawał znieczulenie, jedna dawka nie starczyła, druga również nie. Stąd jego imię - Ninja...
Decyzja pani weterynarz była krótka. Tylna prawa łapa - do amputacji, przednia lewa łapa - nie wiadomo. Operacja trwała długo... Odbierałyśmy z Patsi malucha z lękiem, co będzie dalej... Póki co, wojowniczy Ninja zamieszkał ze mną, rezydentką Romą i tymczasowiczką Agatką.
Z Ninją jest źle. Nie wiadomo, co będzie z drugą łapką, to same kosteczki bez skóry. Rany, które maluszek miał na łapce były bardzo zabrudzone, skóra zeszła do tego stopnia, że miejscami nie było jak tego zszyć. Ninja przeżył noc, trochę w trakcie spania pojękiwał, posapywał, ale przeżył.
Dziś z Patsi zawiozłyśmy maluszka do weta. Rokowania, co do niego są bardzo ostrożne. Głównie z powodu tej łapki, która nie została amputowana. Jeśli uda się uratować łapkę, bardzo długo potrwa jego leczenie i rekonwalescencja i nie ukrywam będzie to bardzo kosztowne leczenie. Jeśli nie uda się i łapkę trzeba będzie amputować, jak maluszek będzie żył, jaki będzie komfort jego życia…? Znam kota z trzema łapkami, ale z dwoma…?

Ninja, waleczny 3-miesięczny kociak pozostaje pod opieką Fundacji CHATUL
Numer konta - dla wszystkich chcących nam pomóc:
Fundacja Pomocy Zwierzętom CHATUL
ul. Tysiąclecia 27/1
41-933 Bytom
VW Bank 63 2130 0004 2001 0462 3484 0001
z dopiskiem "Ninja"