Wieści z frontu
Kociaczki są od wczoraj u mnie. Przede wszystkim OGROMNE dzięki dla Jopop i Marcina za transport, sprzęt i złapanie kotów. Bez was bym sobie nie poradziła! Jesteście miszcze świata
Maleńtasy są przecudne. Wydaje mi się, że mają jakby przedłużoną sierść, ale nie znam się na kociętach, może wszystkie są takie puchate. Od wczoraj już poznałam trochę ich charakterki

i trójka ma już imiona. Mamy trzy dziewczyny i jednego chłopaka.
Lao i Xena
Mrówka z siostrą
Trzy siostrzyczki
Chłopak to ten biało – czarny. Dostał robocze imię Lao, bo przez te białe wąsy i brwi kojarzy nam się ze starym chińskim mędrcem

Ma też przepiękne białe skarpetki

i śmiesznie miauczy – tak wyraźnie mówi miaaaau, miaaau. Jest pierwszy do miski, największy i najsilniejszy. Wydaje mi się też najzdrowszy (wszystkie mają koci katar). Ma dobry humor i bawi się piłeczkami. Druga pod względem żywotności jest waleczna Xena. Na początku bałam się, że nie będę odróżniać tych czarnych dziewczynek, ale moje obawy rozwiały się przy pierwszym zakraplaniu oczek i podawaniu antybiotyku – jako jedyna tak mnie pogryzła i podrapała, że musiałam ją wypuścić z rąk. Teraz już bez rękawiczek jej nie tykam

dopóki się nie oswoi. Druga czarna dziewczynka jest spokojniejsza i na razie nie wyróżniła się niczym szczególnym, dlatego nie ma jeszcze imienia. Ostatnia z gromady to Mrówka, buro-biała koteczka. Mój pierwszy własnoręcznie złapany kot

Nie chciała wejść do klatki-łapki, ale w końcu capnęłam ją w podbierak. Jestem z siebie dumna:D Mrówka jest zjawiskowej urody, jest bardzo puchata i ma śliczny buro-złoty kolor. Niestety, jest najbardziej apatyczna z rodzeństwa

Prawie bez walki daje sobie zakraplać oczka i bez problemu biorę ją do rąk. Ciągle śpi, a jak się budzi, to wszystko robi tak na pół gwizdka - troszkę się bawi, troszkę myje, troszkę spaceruje, ale w porównaniu z rodzeństwem jest mało ruchliwa. Może jak antybiotyk zadziała to zrobi się żwawsza, poczekam do jutra. Niczego od wczoraj nie zjadła
Spędziliśmy wczoraj cały wieczór zaklejając wejście pod wannę. Nasza łazienka jest wyjątkowo obskurna i ma niezabudowaną wannę.
Nie myślałam, że wyciąganie kociaków z najodleglejszego kąta pod wanną, żeby im dać lekarstwa, to będzie taka męka. Więc razem z moim kochanym TŻ wyciągnęliśmy resztki wykładziny, odziedziczone po poprzednich lokatorach, i resztę siatki którą zabezpieczyliśmy niegdyś okno, i pracowicie okleiliśmy wannę dookoła. Mam nadzieję, że to parę dni wytrzyma, bo wyciąganie kotów spod wanny trwa godzinę (bo zazwyczaj oczywiście wyciągam dwa razy tego samego etc.). A mój TŻ już je uwielbia, choć zapowiadał, że on się w to tymczasowanie w ogóle nie będzie mieszał, bo najbardziej na świecie ceni sobie święty spokój

Pomaga mi przy zakraplaniu i razem przesiadujemy w łazience. Jakie to romantyczne
Nasza własna kotka Malaga doznała wczoraj niezłego szoku. Kiedy przyniosłam transporter z kociakami, pomimo moich starań, żeby jej nie wpuścić, wepchnęła się do łazienki między moimi nogami żeby obwąchać zawartość. Powitało ją syczenie na cztery pyszczki, przeraziła się i zwiała najeżona. Przypuszczam, że ona już dawno zapomniała, że nie jest jedynym kotem na świecie, a takich maluchów nie widziała od czasu, kiedy sama była maluchem;) Obchodzi teraz łazienkę z daleka. Wczoraj przy pierwszym zakraplaniu oczek Xeny drzwi od łazienki się uchyliły i zobaczyłam za nimi przerażoną Malagę z oczami jak 5zł, która z bezpiecznej odległości obserwowała jak mała miota się i prycha w moich rękach. Od tamtej pory mam wrażenie, że trochę mnie unika
W nocy Xena wspięła się po takiej tkaninowej półce, na której trzymamy kosmetyki (wywalając przy okazji połowę do wanny) i omal nie zwiała z łazienki przez okienko prowadzące do kuchni… Mamy takie dziwne okienko między kuchnią a łazienką, które zwykle było zamknięte, ale po podklejeniu drzwi łazienkowych od dołu w łazience zrobiło się strasznie duszno i gorąco, więc otworzyliśmy je, naiwnie myśląc, że jest za wysoko żeby takie maluchy mogły się przez nie wydostać. Błąd taktyczny... Na szczęście TŻ zaalarmowany łomotem, jaki robiły kosmetyki wpadające do wanny wstał sprawdzić, co się dzieje, i ujrzał Xenę przechadzającą się po otwartym oknie. Podobno w kuchni ciotka Malażka obserwowała ją zdumiona. Zamknęliśmy na razie okienko, ale muszę gdzieś przenieść tę półkę, tylko nie bardzo wiem dokąd. (Chyba że ktoś z czytających ten wątek ma zbędną półkę lub inny mebel nadający się do powieszenia na ścianie? Nie musi być ładny, tej łazience już nic nie zaszkodzi

bo niestety ta półka z materiału jest bardzo długa i wręcz zachęca do wspinaczki).
To chyba na razie tyle…
Aha, matka kotków poszła wczoraj na ciach. Nie mam na razie wieści o jej samopoczuciu, ale ufam, że wszystko ok.

Biedna, bardzo się stresowała i od złapania cały czas płakała i nawoływała swoje dzieci (dzięki temu zresztą udało się złapać Mrówkę, która podeszła do transporterka z mamą). Kicia wróci do tamtej piwnicy, rozmawiałam z właścicielką piwnicy i ona nie ma nic przeciwko. Pogadam też z miłą panią, którą poznałyśmy przy łapance, żeby ją dokarmiała. Pani miała siatkę w oknie, choć mieszka na parterze w dzielnicy wychodzących kotów. To budujące
Od razu przy łapaniu miałam pierwszą ofertę adopcji Mrówki. Dałam panu mejla i nr telefonu, zobaczymy czy się nada;)
No i jak wam się podobają moje tymczasiki śliczne?
Zapraszam też na bazarek -
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=4539465#4539465 , okazało się że jak trzeba, to mam sporo fajnych rzeczy do sprzedania
