» Pt maja 22, 2009 9:46
bardzo mi przykro...na pewno Pan Grzesio jest teraz szczęśliwy...
Doroto - dużo sił życzę, może koty, nawet ze swoimi problemami, pozwolą Ci się szybciej pozbierać...potrzebują Cię. Małżonek na pewno kibicuje z wysokości...Tacy mężczyźni po prostu się nie zdarzają - to musiał być anioł i czas mu już było wracać do domu...
Jeszcze raz ogromne kondolencje