Wasze rady są dla mnie bardzo cenne, Wy znacie Kaya dłużej.
Miałam zapytać, czy jak siedział za tym piecem i ktoś chciał go dotknąć, to czy reagował agresją?
A jak wyglądało głaskanie?
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Cameo pisze:Ale znalazł sobie miejsce w budzie od drapaka. Kiedy mój ojciec wsadził tam rękę, to został podrapany, ale kiedy ja włożyłam (w rękawicy i ręczniku) to nic mi nie zrobił, tylko raz syknąłpotem zaczełam go głaskać, najpierw w rękawicy i ręczniku, potem w samej rękawicy, a na końcu bez niczego
i Kay się wyluzował, nawet nie syknął, wysunął trzecią powiekę, a potem zamknął oczy
(chyba sprawiło mu to przyjemność)
Tajemniczy Wujek Z. pisze:Hmmm... nie znam kota, który lubiłby spędzać wieczory w klatce czy innym miejscu które wybierze dla niego człowiek. My nie trzymaliśmy go w schronie w klatce. Mieszkał w dużej kociarni z wybiegiem. Jeśli w Twoim domu znalazł sobie miejsce, które wydaje mu się bezpieczniejsze niż klatka, to woli siedzieć właśnie tam, a nie w klatce. Płochliwa kotka mojej koleżanki po przeniesieniu do nowego dużego domu przez pierwszych kilka dni siedziała tylko i wyłącznie na szafie. Po kilku dniach zaczęła zwiedzać coraz dalsze zakątki domu, aż w końcu zadomowiła się na stałe. Niech sobie siedzi za łóżkiem. Daj mu czasem jeść z łyżeczki, pogłaszcz "nie pytając o zdanie", czasem wypłosz, żeby przebiegł się w inny kąt.... Ale chyba nie mamy co oczekiwać megametamorfozy w przeciągu tych kilku dni. To co o nim piszesz i tak świadczy o dużym postępie, to że jadł z łyżeczki jest naprawdę bardzo niezwykłe, bo gdy przypomnę sobie próby skuszenia Kaja smakołykiem, to wyglądało to tak, że siedział za tym piecem z umazanym pastą rybną pyszczkiem i nawet nie próbował się oblizać - po prostu siedział jak zamurowany.
Trzymam kciuki i pozdrawiam.
Ruach pisze:i nasze kciuki
Wawe pisze:Tajemniczy Wujek Z. pisze:Hmmm... nie znam kota, który lubiłby spędzać wieczory w klatce czy innym miejscu które wybierze dla niego człowiek. My nie trzymaliśmy go w schronie w klatce. Mieszkał w dużej kociarni z wybiegiem. Jeśli w Twoim domu znalazł sobie miejsce, które wydaje mu się bezpieczniejsze niż klatka, to woli siedzieć właśnie tam, a nie w klatce. Płochliwa kotka mojej koleżanki po przeniesieniu do nowego dużego domu przez pierwszych kilka dni siedziała tylko i wyłącznie na szafie. Po kilku dniach zaczęła zwiedzać coraz dalsze zakątki domu, aż w końcu zadomowiła się na stałe. Niech sobie siedzi za łóżkiem. Daj mu czasem jeść z łyżeczki, pogłaszcz "nie pytając o zdanie", czasem wypłosz, żeby przebiegł się w inny kąt.... Ale chyba nie mamy co oczekiwać megametamorfozy w przeciągu tych kilku dni. To co o nim piszesz i tak świadczy o dużym postępie, to że jadł z łyżeczki jest naprawdę bardzo niezwykłe, bo gdy przypomnę sobie próby skuszenia Kaja smakołykiem, to wyglądało to tak, że siedział za tym piecem z umazanym pastą rybną pyszczkiem i nawet nie próbował się oblizać - po prostu siedział jak zamurowany.
Trzymam kciuki i pozdrawiam.
Mam podobne zdanie.
I nie przejmuj się tak kropelkami.Owszem podsuwaj mu, ale bez "rozliczania" czy zjadł czy nie.
I spokojnie -przecież to dopiero początki i macie oboje dużo czasu.![]()
A jak Ci się uda to pogłaszcz Blondyna ode mnie.
Tajemniczy Wujek Z. pisze:Gdy Kaj chował się za schroniskowym piecem, to zawsze miał możliwość wyjścia drugą stroną. Do tego jego kąta były po prostu dwa wejścia. Może miał to jakoś w głowie i dlatego nie drapał ani nie atakował. Rozumiem, że z drapaka nie miał jak się wydostać i może dlatego podrapał. Jeśli znajdziesz go w jakimś kącie bez "wyjścia awaryjnego", to może spróbuj włożyć tam rękę (łatwo mi mówić, wiem), ale tak baaaaaabrdzo, baaaaaaaaaardzo powoli i delikatnie go dotknąć lub pogłaskać. Generalnie raczej bał się ręki "z góry". Gdy przysuwało się rękę "od przodu" to było mniej paniki.
Tajemniczy Wujek Z. pisze:To co o nim piszesz i tak świadczy o dużym postępie, to że jadł z łyżeczki jest naprawdę bardzo niezwykłe, bo gdy przypomnę sobie próby skuszenia Kaja smakołykiem, to wyglądało to tak, że siedział za tym piecem z umazanym pastą rybną pyszczkiem i nawet nie próbował się oblizać - po prostu siedział jak zamurowany.
Cameo pisze:Babett_B, nie lubię go łapać, ale nie mam innego wyboru, klatka za mała, w łazience remont, a za łóżkiem się nie oswoi, chociaż może...?
Penelopa na początku też siedziała za łóżkiem, ale potem zaczeła wychodzić na fotel, czy pokoje...
Użytkownicy przeglądający ten dział: grubysnake, lucjan123 i 91 gości