Zabrałam się za ogarnianie [trochę niezborne z powodu choroby]. W międzyczasie zarejestrowałam kilka rzeczy.
Po pierwsze, brykający już nieco, Tofu wydrapał sobie dziwna zmianę pod brodą i za uchem. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się to grzybem ale jakoś wygląda to inaczej.
Po drugie, mały Lu porzyguje. Rzygał już wczoraj w tych krzakach, ale myślałam, że to od tej wrony, co im matka upolowała na zeszłotygodniowy chyba obiad. Teraz pomyślałam o PP i włosy mi się zjeżyły, ale zobaczyłam, że coś się rusza w zwrocie - glisty. Oczywiście - jedno nie wyklucza drugiego. Lu jest wątły i wychudzony - w przeciwieństwie do Cynki, która choć klucha nie jest jest w lepszej formie. Mam nadzieję, że damy sobie rade z robalami.
Może jednak pójdę na zwolnienie...