Dzisiejszy połów to trzy maluchy: rudy i krówek (chłopczyki) i szylkrecia. Złapała się także (uwaga!) ruda kotka.
Po łapaniu planowałam przechować maluchy w transporterze moniki794 w pomieszczeniu gospodarczym na strychu. Przechowuję tam koty przed i po sterylkach. W domu miałam pp, wiec nawet nie chciałam ich tam wnosić, w końcu takie maluszki.
Tym razem na strychu były dwa koty: kotka i kocur ze Smoczej złapane w sobotę i niedzielę. Czekały na zabiegi w Koterii dzisiaj. Kotkę udało się przełożyć z klatki wystawowej do transportera bez problemu. Na kocura niestety nie miałam już transportera, postawiłam więc przełożyć go do klatki-łapki. Niestety czarny śmierdziel dał nogę podczas tej operacji. Biega teraz wśród różnych naszych gratów i smrodzi

Nastawiłam na niego klatkę-łapkę, ale do tej pory nie raczył wleźć
Na tym niestety te zwariowane przygody w dniu dzisiejszym się nie zakończyły. Okło 16:30 zadzwoniła do mnie Jana z informacją, że na Smoczej zostały maleńkie kocięta. "Dopiero co się urodziły", rozprysły się spod nóg. To jakby dwie sprzeczne informacje

Trzeba było jechać sprawdzić i sprawdzić, czy nie zabrałyśmy matki maleństwom.
Na szczęście okazało się, że te "maleństwa" wyskoczyły dziarsko piwnicznym oknem (maluchy, które są u Migoty nie zrobiłyby czegoś takiego). Pan karmiciel potwierdził, że były to trzy kociaki takie same jak ten, który jest teraz u Jany., czyli 2,5 m-ca, czyli dadzą radę bez matki.
Nastawiłyśmy dwie klatki-łapki na nie, w razie jakby wróciły do piwnicy.
Ufff... jestem padnięta. Także wybacz Moniko, transporter oddam jutro.
Następne łapanie w poniedziałek (zapomniałam umówić zabiegi

jutro się poprawię)