Agnieszka Marczak pisze:maria_z pisze:Wczoraj pomogłam sąsiadom z mojej ulicy zapakować do kartonu dużego kocura, który leżał pod oknem ich piwnicy (w takim wgłębieniu, trudno go było zauważyć). Kot prychał, ale nie próbował gryźć (miałam rękawice), widać było, że jest obolały. Sąsiedzi pojechali z nim do weta, okazało się, że miał łapy zaplątane we wnyki...
Boże i co z nim?
Wczoraj, wracając z pracy, kupiłam pierś kurczaka i powędrowałam prosto do sąsiadów, którzy zajęli się kotem. Pani - bardzo zmartwiona - powiedziała, że pewnie nic z niego nie będzie, nie je ani nie pije, leży cały czas w kartonie, a w dodatku prycha i strach go dotknąć. Jest bardzo osłabiony, przegryzł te wnyki, w które się złapał, musiał długo walczyć. Położyłyśmy kawałek piersi kurczaka przy jego pyszczku i nic, żadnej reakcji. I tak stoimy, rozmawiamy, zastanawiamy się co zrobić, do którego weta pojechać, a tu kocio uniósł głowę i zjadł ten kawałek kurczaka! Poszłyśmy pokroić więcej, wracamy - a cała woda z miseczki wypita! Potem jadł już z ręki i chyba zjadłby całą tę pierś, gdybyśmy mu dały! Ci państwo mieli z nim pojechać do dr Kiezy na Przymorze (b. polecam!); ale nie mam informacji, nie wiem, czy pojechali wczoraj, czy pojadą dzisiaj, będę niedługo dzwoniła. W każdym razie byłyśmy w siódmym niebie patrząc, jak kot wcina pierś kurczaka. I podnosił łepek i patrzył na nas! Ale to wiekowy kocur - siwa morda; ale myślę, że może nie jest dziki, tylko był obolały i dlatego prychał.
Przed chwilą rozmawiałam - kot je, ale niestety nie podnosi się i siusia pod siebie

Dzisiaj wizyta u weta.