Na pierwszy ogień poszedł Bolek-strasznie to przeżywa i nie współpracuje, wyrywa się jak może i za Chiny ludowe nie chcę oddać
pazurów!!! Potem trafiło na Gutka - ten siedzi grzecznie tylko syczy na mnie chcąc mnie przestraszyć

ta ... nie takie tygrysy na mnie syczały;)
Następnie Bruno - ten miauczy niemiłosiernie i chce mnie wziąć na litość... po tylu latach mógłby w końcu zauważyć że ja nie mam serca w takich sytuacjach !!!
No i mój Maksio - anioł- siedzi kocio grzecznie na kolankach, podsuwa łapeczki i ani pisknie,tylko od czasu do muszę go w czółko pocałować a siedziałby tak cały dzień(to ewenement gdyż Maksi nie jest nakolankowy- to tylko przy obcinaniu pazurków!!!)
Na Krzysia trzeba jednak sposobu gdyż u nóg ma gilotki a przy rękach to on chce sam !!!

Po takim cięciu każdy domaga się pocieszenia (tak głupia nauczyłam)więc dostają po ciasteczku aby zniwelować stres (ciekawe kto mi da ciasteczko na mój stres ?!hmm tak ciężko być oprawcą ...)
Potem jest bardziej przyjemna sesja wyczesywania futerka(teraz to prawie codziennie) Maks (jedyny, który prawie zawsze przychodzi gdy wołam go po imieniu) defiluje majestatycznie przez pokój (gdy nie goni za myszką lub kotami to zawsze tak cudnie maszeruje)
uwielbia czesanko i przy tym cudnie tańczy i wypina duupsko, no i podstawia czółko do całowania...

Gutek też uwielbia czesanko ale ten leży plackiem i ewentualnie przewraca się na boczki aby było równo!!!
Bruno już mnie entuzjastycznie podchodzi do tego zabiegu aczkolwiek czasami bywa zadowolony(grunt że nie ucieka!!!)
Bolek znów musi sprawiać kłopot-dziwne to jak na kota co uwielbia mizianki i lelanki i sam wpycha się na kolana to do czesania trzeba go namawiać i przytrzymywać ...no cóż co kot to inna strategia!!!
Dobrze że Krzysia nie muszę wyczesywać;) ale za to wczoraj też stracił włoski -to były jego czwarte postrzyżyny- muszę przyznać że płaczu jest coraz mniej ale tatuś musi zabawiać !!!

No teraz to już same przyjemności...
