» Śro kwi 01, 2009 23:05
Niestety,tylko Nieranny Ptaszek Guid solidaryzuje sie ze mna i tez nienawidzi wczesnego wstawania.Reszta stada nie ma takich problemow-to ranne ptaszki.I do tego dzionek zaczynaja od trzesienia ziemii,a potem jest coraz gorzej.Na poczatku wedrowki do kuwet-oczywiscie po drodze depcza po mnie ,istna wedrowka ludow po mojej glowie,brzuchu ,a szczegolnie po pecherzu.Poniewaz najczesciej ,po namysle wracaja do kuwet ,zeby dokonczyc cala procesja zaczyna sie na nowo.A potem,po krotkim namysle co zrobic z tak pieknie zaczetym dzionkiem zaczyna sie horror-kulanie pileczek i innych grzechocacych przedmiotow po podlodze,ostrzenie pazurow na komodzie,gonitwy w potwornie szeleszczacym tunelu i biegi przelajowe z tupotem godnym nosorozca.Po takim wstepie nie pozostaje nic innego tylko zwlec sie z lozka.Mam wtedy mine podobna do Guidowej-zieje ogniem.Bazyliszek Guid zwany pieszczotliwie Pitbullem ,mial dzisiaj dodatkowy powod do ziania ogniem i sypania iskrami.Wracajac do domu spotkalam Kacperka,kota sasiadow,bezwstydnie wylegujacego sie na naszym parapecie,w sloncu.Po drugiej stronie szyby siedzial Pitbull i sypal iskrami,puszczal dym uszami na taka bezczelnosc.A jego ryki wsciekle bylo slychac na zewnatrz.Jak sie dokladnie przyjrzalam,to zauwazylam jeszcze jedna pare uszu i oczu tuz ponizej linii parapetu.To byly odwody wielkiej armii Generala G. ,wspierajace go i podjudzajace do dzialania.Ale niestety ,cale manewry nie wyploszyly intruza,ktory bezczelnie ulozyl sie do drzemki.Tego nerwy Wladcy Swiata juz nie wytrzymaly i udal sie na zasluzony posilek,a potem ...na drugi parapet.