4 lata posiadania kotów, bez większych zniszczeń (oprócz tymczasów

i wczoraj, kiedy to miałam urwanie głowy, wpadłam do domu jak szalona, zrobiłam kanapkę, pochłonęłam ją i pędziłam dalej, lonia uskuteczniła plan zatrzymania mnie w domu
To, że latała po mieszkaniu jak szczur wiewiórczy z ogonem jak szczotka, to nic
To, ze wyrwała marcelowi pół tony kłaków, to nic
To, ze wlazła na mnie i próbowała zjeść ze mną kanapkę, to norma
wzięła rozpęd, hoooooooooop, wskoczyła na blat (na który jej nie wolno wskakiwać), poślizgnęła się, zlecaiała po drugiej stronie z blatu, razem ze szklaną maselniczką...
miałam kuchnię i pół pokoju w szkle i w maśle...
