Nie umiem szukać domów-tymczasy "dekują" się u mnie na bardzo, bardzo długo, mam ich teraz więcej niż własnych kotów. Ale tym razem się uparłam-ze względu na Pana Józefa, który o swoje koty dbał bardziej niż o siebie.
To dziwne, ale nie mogę sobie przypomnieć, kiedy poznałam Pana Józefa-za to dobrze pamietam, jak zawarłam znajomość z jego kotami. Ciekawych zapraszam do króciutkiego wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=42453&highlight=
Przez trzy lata znajomości bardzo polubiłam tego pogodnego starszego człowieka i przyzwyczaiłam się do jego widoku;w starej kurtce ze starą zieloną torbą , szedł codziennie dokarmiać (pod koniec bardzo powolutku ,wsparty o lasce) porzucone koty w remontowanym domu. W zasadzie zaprzyjaźniliśmy się na dobre, gdy zaoferowałam mu pomoc w złapaniu i sterylizacji kotek. W efekcie w opuszczonym domu mieszka jedna kotka-nie dała się udomowić.
Od lata zeszłego roku pan Józef czuł się coraz gorzej. Niestety nie chciał dla siebie żadnej pomocy-ani w domu, ani przy zakupach, ani przy wizytach u lekarza. Za to potrafił zadzwonić, że kotu trzeba wyjąc kleszcza, albo żeby mu pożyczyć kontenerek, bo chce zabrać kota do lekarza. Cztery dni przed śmiercią-w Sylwestra, widziałam go po raz ostatni. Poprosił wtedy o 1o kg karmy,bo nie ma siły nosić nawet małych opakowań, ale uparł się, że już nie chce już więcej w prezencie, tylko że zapłaci za nią, jak przyjdzie emerytura. Nie zdążył.
Wspomniał mi kiedyś, że pewnie po jego śmierci zajmę się jego kotami, dowiedziałam się również, że mówił swoim sąsiadkom, że o koty sie boi, bo zajmie się nimi jedna pani.
Próbuję się więc wywiązać z nałożonego na mnie obowiązku, choć, co tu dużo ukrywać , zawaliłam
Domu szuka ta koteczka:
Była tak wystraszona, że po smierci pana Józefa, na widok tłumu obcych ludzi, bardzo dobrze sie schowała. Tak dobrze, że spędziła w puszczonym domu 30 dni(szczegóły w podlinkowanym wątku).
Jest trochę nieśmiałą, ale bardzo spragniona człowieka, ma około 4 lat , jest sterylizowana. Śmiesznie i głośno gada-w zasadzie można się przestraszyć, ale próby wkurzenia kotki, by pacnęła łapą lub próbowała ugryźć nie powiodły się. Troche boi się innych kotów-jak próbują się zaprzyjaźniać to cichutko burczy i ucieka do swojego azylu pod wanną. Ale co chwile z niego wychodzi i juz drugą noc z rzędu odwiedziła mnie w łóżku i mruczała na poduszce.
Szczerze mówiąc, mam cichutka nadzieję, że kogoś wzruszy jej historia i znajdzie dla niej miejsce albo w swoim domu, albo w dobrym domu swoich przyjaciół czy znajomych. Ona już tyle przeszła.



za super domek







