TMEJ pisze:Dziewczyny, chciałabym w tym temacie wtrącić swoje trzy grosze...
Myślę bowiem, że poza prawidłowo dobraną dawką, reakcja na tego typu środki w dużej mierze zależy również od kotka, a wniosek ten wyciągnęłam na podstawie własnych przykrych doświadczeń. Mam dwa kotki syberyjskie: koteczkę Tosię i kocurka Maniusia (Manitou), które zawsze jednocześnie były profilaktycznie odrobaczane właśnie preparatami Stronghold i Advocate, i podczas gdy Tosia przechodziła te zabiegi zupełnie niezauważalnie i bezboleśnie, to u Maniusia wywołały one dość poważne i długofalowe konsekwencje. Skupię się więc na tej przykrej stronie doświadczeń. Po pierwszym odrobaczeniu takim preparatem (a dokładnie Advocatem) wszystko było ok, ale już kolejne (również Advocatem) spowodowało poważne problemy zdrowotne Maniusia. Następnego dnia po odrobaczeniu nasz kotek najwyraźniej zaczął źle się czuć, wyglądał jakby miał obolały brzuszek, cały czas siedział skulony i ciągle się po nim i po boczkach lizał, ale jednocześnie jadł z chęcią i prawidłowo się załatwiał. Postanowiliśmy jednak nie czekać i pognaliśmy do weta, ale że był to Sylwester (2007r.) i prawie północ, to skończyło się na zmierzeniu temperatury (która była poniżej normy), podaniu jakiegoś zastrzyku i zaleceniu skontaktowania się z naszym "domowym" wetem…no comments… 2 stycznia 2008r. zrobiliśmy kompleksowe, rozszerzone badanie morfologii i biochemii krwi z jonogramem i wszystkimi możliwymi testami, które na szczęście od razu wykluczyły FeLV, FIV i FIP, ale pokazały przekroczenie górnych granic norm erytrocytów, AspAT, AIAT, białka całkowitego, Albumin i Amylazy. 4 stycznia 2008r. (stanęliśmy na głowie żeby znaleźć najszybszy termin u najbardziej cenionego i polecanego (między innymi właśnie na MIAU) weta w Warszawie i nie tylko) zrobiliśmy usg brzusia, które wykazało powiększoną z przebudową w strukturze śledzionę i odczyn zapalny w okolicy krezki, penetrujący okolicę trzustki. Diagnoza: najprawdopodobniej niezidentyfikowane zatrucie. Niezidentyfikowane, bo kotki niewychodzące, w domu brak kwiatów, a wszelkie środki chemiczne szczelnie pozamykane w niedostępnych dla kotów szafkach, czyli brak okazji do zjedzenia czegoś aż tak szkodliwego. Wówczas nikt jeszcze nie powiązał tego faktu z odrobaczaniem. Natychmiast zostało wprowadzone leczenie: antybiotyk + środek przeciwzapalny + kroplówki + essentiale forte + witaminki. W kwietniu kolejne badanie krwi i usg wskazujące na stopniowe polepszanie się stanu zdrowia Maniusia, a we wrześniu ostatnie usg wykazujące, że z brzusiem wszystko już ok. We wrześniu tego roku czeka nas jeszcze jedno kontrolne usg. I wszystko było w porządku do czasu kolejnego odrobaczenia w czerwcu 2008r., tym razem Strongholdem. Dwa dni później nasz mega żarłok przestał jeść nawet ulubione smakołyki, za które jeszcze kilka dni wcześniej dałby się pokroić. Oczywiście od razu wizyta u weta i diagnoza: plazmocytarne zapalenie dziąseł, z którymi do tamtej pory nie było żadnego problemu. Wprowadzono leczenie antybiotykiem, środkiem przeciwzapalnym i raz kroplówka. Wówczas to nasza "domowa" wetka zaczęła łączyć fakty i nieśmiało doszła do wniosku, że przyczyną obu chorób może być właśnie reakcja na substancje aktywne zawarte w tych środkach, plus to, że Maniuś jest rudzikiem, co oznacza (mimo, że wielu wetów temu zaprzecza), że jest bardziej wrażliwy w reakcjach na wszystkie leki i przy ich podawaniu, w przypadku rudych kotków, zawsze lepiej zacząć od mniejszej niż zalecana dawki. Pewność co do teorii złego wpływu tych środków na Maniusia nasza wetka zyskała po tym jak jej znajomej wetce po podaniu prawidłowej w stosunku do wagi ciała dawki Profendera zeszła kotka… Od tamtej pory za radą naszej wetki (która stwierdziła, że absolutnie nie poda Maniusiowi już żadnego preparatu na kark) regularnie co trzy miesiące badamy zbierane przez trzy dni qpale Maniusia i Tosieńki i dopiero jeśli zajdzie taka potrzeba, czyli pojawi się jakieś nadprogramowe życie wewnętrzne, będziemy szukać jakiegoś najbezpieczniejszego rozwiązania pozbycia się go.
Trochę się rozpisałam, ale chciałam dokładnie opowiedzieć naszą historię, bo zawarte w niej info być może komuś kiedyś się przydadzą i pomogą w szybkiej diagnozie, rozpoczęciu terapii i w konsekwencji uratowania jakiegoś istnienia…
Oczywiście cały czas mocno trzymamy kciuki za rudzika Ramzesa![]()
![]()
![]()
Bardzo dziekuje za podpowiedź

A Ramzes mam nadzieje ze dobrze znosi ten preparat

Ma apetyt i jest OK
