A ja nie moge sie tak po prostu pod tymi postami podpisac....
Ludzie czesto mysla o kotkach jak o stworzonkach, ktore najlepiej radza sobie same i bez czlowieka z pewnoscia "nie zgina" (w przeciwnosci do psow). Na wsiach pelno jest wszak kotow, latajacych dziko i tylko "miskowo" zwiazanych z konkretnym domem. Miska mleka do lowionych samodzielnie myszek
Jasne, ze mozna i nalezy z takim pogladem na te zwierzaki dyskutowac, ale w koncu nie zmusi sie wszystkich sila, by przestali myslec o kotach jak o myszolowach, swietnie radzacych sobie samym, przywiazanym do miejsca jedynie, mniej do czlowieka.
To stereotyp, jednak walczenie ze stereotypami metoda wypraw krzyzowych sie nie sprawdza. To moga, choc nie musza byc ludzie zli i nieodpowiedzialni w ogole, ale dzieciaki wiedza to, co nauczyly sie w domu.
Nie wolno zabierac im kochanego kotka dlatego jedynie, ze same nie wiedza jak wyjatkowo dobre warunki kici zapewnic.
Kotka jest zarobaczona? Niesterylizowana? Tu metoda jest rozmowa, edukacja, uswiadamianie.... jesli nie rodzicow, to mozna przeciez pogadac z dzieciakami, wytlumaczyc kiedy kotek czuje sie naprawde szczesliwy. Z drugiej strony jesli podchodzi sie do ludzi od razu jak do nieodpowiedzialnych anty- opiekunow, to moze nie dziwne, ze nie chca sluchac....jesli mozna pomoc w zalatwieniu opieki weta, to moze od tego sprobowac zaczac?
Sorry, moze sie narazam, ale nie podoba mi sie pomysl zabrania kota dzieciom. I dziwie sie ze tak latwo sie wszyscy zgadzaja....
Rozumiem, kiedy sytuacja jest nagla i dramatyczna, kiedy zwierzeciu dzieje sie taka krzywda, jak Borutce i jest to wybor niemalze typu zycie- smierc.jednak w tym wypadku to chyba ostatecznosc i z niezrozumialych dla mnie do konca wzgledow zbyt szybko do niego doszliscie.
Moze warto sprobowac inaczej- dla dobra ludzi, dzieci i kotka, ktory przeciez moze miec u nich dom. Moze trzeba tylko troche pomoc....?